piątek, 20 listopada 2015

Od Denisa c.d. Hany


Dostałem rybą w łeb. Mmmm…. Cudownie. Ale dobra była, także nie ma co narzekać. Przysiadłem sobie na skraju wody i przyjrzałem się na Hanę.  Uniosła krople wody w powietrze, a te tworzyły nasyconą kolorami tęcze. Spojrzała się w moją stronę z pyskiem nasyconym uśmiechem.  Odwzajemniłem się.     
-No ładnie, ładnie.- gdy przyjrzałem się tęczy coś mi wpadło do głowy. Wytężyłem swój umysł i stworzyłem wizje, gdzie z niewielkiej tęczy zjeżdżał sobie szczerzący się kucyk o białym grzbiecie i liliowej grzywie z połyskującym srebrnym rogiem. Hana zaśmiała się i patrząc mi na pysk za cytowała moje słowa.                
-„No ładnie, ładnie”
-No nie zaprzeczysz?
-A gdzie tam, skąd, wcale nie zaprzeczam.- Wzruszyła ramionami . 
Szare kłębiące się chmury zasłoniły słońce i tęcza znikła.    
-No to koniec zabawy.- Wygiąłem pysk w podkówkę. Po czym Hana zaśmiała się i przewróciła oczami.                                
-Nie martw się znajdę ci takiego kucyka.-Szturchnęła mnie.
-Mi nie musisz go szukać, ale sobie… czemu nie? Ja już mam swego przyjaciela- Karidalusa.-Drugą część swej wypowiedzi zacząłem mówić szeptem. 
-Czego szepczesz?- Powiedziała podniosły głosem.
-Ciii, nie chciałbym wzbudzić w nim zazdrości.-Wskazałem palcem na drzewo. 
-Ale tam-Nie skończyła mówić, gdy rozległ się trzask i wyłonił się dotąd zakamuflowany Karidalus. Smoczysko prychnęło i popatrzyło wrogo, ale zaraz siadł jak piesek i wyszczerzył się coś na kształt przypominającego uśmiech. Podszedłem do niego i pogłaskałem po głowie. Hana wyciągnęła łapę, ale powstrzymałem ją.                          
-Jak chcesz ją mieć nie radziłbym tak szybko- Hana pokiwała głową i powoli zmierzała do jego nozdrzy by poznał ją. Ten pochylił łeb i jej łapa znalazła się na głowie smoka.            
-Już rozumiem dlaczego szeptałeś.-Pokiwała głową.    
-Wiesz, nie do końca i tak mogę ukryć to co powiedziałem. On ma dobry słuch i może słyszeć moją rozmowę myślową.- Kari odwrócił się w moim kierunku z pełnym wyrzutu wzrokiem.                         
-Oj nie złość się ty moja bestyjo, nie zamieniłbym cię na jakiegoś kucyka z rogiem, obżartym marchewkami. Chociaż…- Smok prychną i stukną mnie swoim ciałem.  Usłyszałem w swych myślach jego słowa: „Nie ośmieszaj mnie tu, bo zaraz swą zgrabną nóżką zmiażdżę ci łapę” W odpowiedzi rzuciłem mu: „Dzięki za ofertę, ale nie skorzystam”               
-Wy rozmawiacie?- Zdziwiona popatrzyła na nas.
Karidalus znów się wyszczerzył i usłyszałem:” No to gdzie lecimy z tą panienką?” 
-Przestań Kari, ale polecimy w jakieś miejsce. Hana wsiadaj na jego grzbiet.            
–Co?!- Złapałem ją za łapę i zarzuciłem na smoka po czym sam na niego wskoczyłem i wznieśliśmy się do góry. 
-Nie masz ucieczki.-Uśmiechnąłem się łobuzersko.       
-Mogę skoczyć.- Odpowiedziała w sile obrony.
-Droga wolna, ale Roksi ma dość roboty niż ciebie składać do kupy. Po za tym czułbym się winny twej szkody.   
-No dobra. Gdzie lecimy porywacze?- Rzuciła niby to obojętnie niby się poddając.
„Już od razu porywacze”-Karidalus zabrał swój głos nieco oburzony.                       
-Popieram cię Kari.     
-Co powiedział?   
-„Już od razu porywacze.” A co do miejsca zobaczysz, będziesz też miała szansę popracować nad swoją koordynacją ruchów.
-A co to, terapię będziesz przeprowadzał?               
-Pewnie, lubię wyzwania.- Widząc wodospad, który był nieopodal przymrużyłem oczy bo zza chmur wyłoniło się słońce i ukazała się duża tęcza, a nad nią kolejnym kolorowy łuk.  
-Wypatruj kucyków.-Szturchnąłem Hanę.
Wlecieliśmy w tęcze i raz byliśmy nad nią raz pod nią, a przy tym nasza sierść połyskiwała wieloma punkcikami. 
-Chyba tu ich nie znajdziemy.-Spochmurniałem, ale zaraz się uśmiechnąłem.- No nic poszukamy ich gdzie indziej, ale najpierw zajmiemy się naszym wyzwaniem.                 
-Ty tak na serio?              
-Serio, serio.- Kari wyląduj na tamtej wielkiej polanie.
 Smok zrobił zwrot i zaraz wylądowaliśmy. Hana zeskoczyła lekko przy tym plącząc łapy i pomogłem jej właściwie stanąć. Wadera rozejrzała się i odeszła parę metrów.    
-Więc wyzwanie.- Stanąłem obok jej i wskazałem łapą punkt.-Więc ścigamy się do Perłowego Jeziora, jest za tamtym krzewem o lekko fioletowawych gałęziach.   
-No to wyzwanie!-Uśmiechnęła się.               
-Gotowa? Już!- Ruszyliśmy, a ziemia aż zahuczała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz