Dostałem rybą w łeb. Mmmm…. Cudownie. Ale dobra była, także nie ma co narzekać. Przysiadłem sobie na skraju wody i przyjrzałem się na Hanę. Uniosła krople wody w powietrze, a te tworzyły nasyconą kolorami tęcze. Spojrzała się w moją stronę z pyskiem nasyconym uśmiechem. Odwzajemniłem się.
-No ładnie, ładnie.- gdy przyjrzałem się tęczy coś mi wpadło
do głowy. Wytężyłem swój umysł i stworzyłem wizje, gdzie z niewielkiej tęczy
zjeżdżał sobie szczerzący się kucyk o białym grzbiecie i liliowej grzywie z
połyskującym srebrnym rogiem. Hana zaśmiała się i patrząc mi na pysk za
cytowała moje słowa.
-„No ładnie, ładnie”
-No nie zaprzeczysz?
-A gdzie tam, skąd, wcale nie zaprzeczam.- Wzruszyła
ramionami .
Szare kłębiące się chmury zasłoniły słońce i tęcza
znikła.
-No to koniec zabawy.- Wygiąłem pysk w podkówkę. Po czym
Hana zaśmiała się i przewróciła oczami.
-Nie martw się znajdę ci takiego kucyka.-Szturchnęła mnie.
-Mi nie musisz go szukać, ale sobie… czemu nie? Ja już mam swego
przyjaciela- Karidalusa.-Drugą część swej wypowiedzi zacząłem mówić szeptem.
-Czego szepczesz?- Powiedziała podniosły głosem.
-Ciii, nie chciałbym wzbudzić w nim zazdrości.-Wskazałem
palcem na drzewo.
-Ale tam-Nie skończyła mówić, gdy rozległ się trzask i
wyłonił się dotąd zakamuflowany Karidalus. Smoczysko prychnęło i popatrzyło
wrogo, ale zaraz siadł jak piesek i wyszczerzył się coś na kształt
przypominającego uśmiech. Podszedłem do niego i pogłaskałem po głowie. Hana
wyciągnęła łapę, ale powstrzymałem ją.
-Jak chcesz ją mieć nie radziłbym tak szybko- Hana pokiwała
głową i powoli zmierzała do jego nozdrzy by poznał ją. Ten pochylił łeb i jej
łapa znalazła się na głowie smoka.
-Już rozumiem dlaczego szeptałeś.-Pokiwała głową.
-Wiesz, nie do końca i tak mogę ukryć to co powiedziałem. On
ma dobry słuch i może słyszeć moją rozmowę myślową.- Kari odwrócił się w moim
kierunku z pełnym wyrzutu wzrokiem.
-Oj nie złość się ty moja bestyjo, nie zamieniłbym cię na
jakiegoś kucyka z rogiem, obżartym marchewkami. Chociaż…- Smok prychną i stukną
mnie swoim ciałem. Usłyszałem w swych
myślach jego słowa: „Nie ośmieszaj mnie tu, bo zaraz swą zgrabną nóżką zmiażdżę
ci łapę” W odpowiedzi rzuciłem mu: „Dzięki za ofertę, ale nie skorzystam”
-Wy rozmawiacie?- Zdziwiona popatrzyła na nas.
Karidalus znów się wyszczerzył i usłyszałem:” No to gdzie
lecimy z tą panienką?”
-Przestań Kari, ale polecimy w jakieś miejsce. Hana wsiadaj na
jego grzbiet.
–Co?!- Złapałem ją za łapę i zarzuciłem na smoka po czym sam
na niego wskoczyłem i wznieśliśmy się do góry.
-Nie masz ucieczki.-Uśmiechnąłem się łobuzersko.
-Mogę skoczyć.- Odpowiedziała w sile obrony.
-Droga wolna, ale Roksi ma dość roboty niż ciebie składać do
kupy. Po za tym czułbym się winny twej szkody.
-No dobra. Gdzie lecimy porywacze?- Rzuciła niby to
obojętnie niby się poddając.
„Już od razu porywacze”-Karidalus zabrał swój głos nieco
oburzony.
-Popieram cię Kari.
-Co powiedział?
-„Już od razu porywacze.” A co do miejsca zobaczysz,
będziesz też miała szansę popracować nad swoją koordynacją ruchów.
-A co to, terapię będziesz przeprowadzał?
-Pewnie, lubię wyzwania.- Widząc wodospad, który był
nieopodal przymrużyłem oczy bo zza chmur wyłoniło się słońce i ukazała się duża
tęcza, a nad nią kolejnym kolorowy łuk.
-Wypatruj kucyków.-Szturchnąłem Hanę.
Wlecieliśmy w tęcze i raz byliśmy nad nią raz pod nią, a
przy tym nasza sierść połyskiwała wieloma punkcikami.
-Chyba tu ich nie znajdziemy.-Spochmurniałem, ale zaraz się
uśmiechnąłem.- No nic poszukamy ich gdzie indziej, ale najpierw zajmiemy się
naszym wyzwaniem.
-Ty tak na serio?
-Serio, serio.- Kari wyląduj na tamtej wielkiej polanie.
Smok zrobił zwrot i zaraz wylądowaliśmy. Hana zeskoczyła lekko przy tym
plącząc łapy i pomogłem jej właściwie stanąć. Wadera rozejrzała się i odeszła
parę metrów.
-Więc wyzwanie.- Stanąłem obok jej i wskazałem łapą
punkt.-Więc ścigamy się do Perłowego Jeziora, jest za tamtym krzewem o lekko
fioletowawych gałęziach.
-No to wyzwanie!-Uśmiechnęła się.
-Gotowa? Już!- Ruszyliśmy, a ziemia aż zahuczała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz