niedziela, 18 października 2015
Od. Tyksony - Quest 2
Śmiechy i paniczny strach ogarnęły mnie, kiedy dowiedziałam się, że zgubiłam drogę do watahy. A dlaczego śmiechy? Wydawało mi się, że po lesie nosi się echo czyjegoś śmiechu. Miałam tego serdecznie dość, gdyż i tak byłam wystarczająco wystraszona. Zwykle jestem odważna, jednak dziś miałam dosyć. Co chwilę oglądałam niebo. Księżyc przesłoniły chmury! Świetnie! Byłam jednak pewna, że jest środek nocy. Wszystko dookoła wyglądało identycznie. Nie mogłam się połapać, gdzie północ i południe. Może inne wilki mogłyby? Za mną było słychać pomrukiwanie i kroki. Miałam dobry słuch. Wiedziałam, że coś jest nie tak! Przyspieszyłam kroku, ale kroki nadal nie wydawały się fikcją. Natrafiłam na szlak. Pamiętałam go! Był to szlak do watahy wilków dobra! Była to droga do mojego obecnego domu. Nadal słyszałam wydechy i parski. Tego już było za wiele! Przyśpieszyłam kroki do truchtu. Serce omal mi nie stanęło, gdy usłyszałam że ktoś również przyśpieszył. Zaczęłam biec, najszybciej jak mogłam. Co chwilę odwracałam się za siebie, czując na plecach czyjś oddech. Serce zaczęło bić mnie coraz mocniej, a oddech przyśpieszył. W głowie nadal było słuchać te śmiechy, a potem głosy. Nie rozumiałam słów, nie zamartwiałam się też tym. Co robić?! Co robić?! Strach zaczął paraliżować moje mięśnie, a sama nie widziałam gdzie biegnę. Byle jak najdalej. Poczułam ból, piekielny ból przeszywający mają łapę. Czarny kamień. Rana zaczęła mi się powoli zaklepywać, a ja wciąż biegłam. Obejrzałam się znowu przez ramię. Nagle w coś wpadłam. Chyba w pieniek, ale nie byłam pewna. Krwawiłam, ale rana nadal mi się zaklepywała. Powoli zaczęłam odpływać. Zamknęłam oczy i zaczęłam śnić. Obudziłam się w jaskini. Nie poznawałam jej. Wstałam. Nie czułam bólu. Jaskinia znajdowała się w kanionie. Wyjrzałam. Zauważyłam latające w około mnie gryfy. Było tu niezwykle pięknie. Na niebie świecił księżyc . Zza rogu wyłoniła się wadera. Była cała biała i gdy tylko mnie zauważyła od razu się uśmiechnęła:
-Witaj!
Odwróciłam głowę, poznałam tą waderę.
-Nemez! Jak miło!
Wadera skinęła głową. Była dla mnie jak matka zza młodu. To ona przechrzciła mnie na Tyks, mimo iż miałam inne imię. Lepiej, żeby nikt nie znał tego prawdziwego. Nemez podeszła do mnie i dotknęła mnie swoja delikatna łapą:
-Nic się nie zmieniłaś!
-To ty mnie ścigałaś?
Wadera westchnęła:
-Nie ja. Moje gryfy dostrzegły basiora, zapewne samotnik który chciał cię zabić, gdy byłaś nieprzytomna. Zaatakowały i przeniosły cie tutaj. Jesteś bezpieczna. Jak, chcesz możesz zamieszkać u mnie.
-Nie dziwi cie widok mnie żywej? -zapytałam zaciekawiona.
Nemez odwróciła sie do mnie:
-Nie, wiem że stałaś się nieśmiertelna. Wiem też, kto podrzucił ci tą receptę.
Wadera spojrzała na mnie, i jakby czytając mi w myślach odparła:
-Dowiesz się tego kiedy indziej.
Nie próbowałam naciskać. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Zresztą, nie chciałam się z nią sprzeczać. Nemez jest uparta i nic tego nie zmieni.
-Muszę wrócić do watahy. Przykro mi, ale przysięgałam jej wierność.
Nemez na chwilę się odwróciła. W oczach miała łzy. Zrozumiałam, że ją to zabolało. Jednak nie próbowała mnie naciskać. Zawołała swojego gryfa o imieniu Emrys i wsiadła na niego. Ruchem głowy kazała mi też wsiąść. Usiadłam na grzbiecie stworzenia i pofrunęłam do watahy. Smutno mi było zostawiać Nemez samą, ale ona nienawidziła watah. Nigdy nie chciała do niej dołączyć. Wychowywała mnie sama, do dziesiątego miesiąca życia. Potem podłożyła mnie do najbliższej watahy, gdyż uważała że tak będzie lepiej. Alfa był jej starym przyjacielem i o mojej śmierci dowiedziała się pierwsza. Płakała całymi nocami, gdyż byłam dla niej jak córka. I teraz znowu musiałam się z nią rozstać. Gdy dotarłam na teren watahy, gryfony wylądowały na ziemi i wszystkie wilki słysząc ich skrzek skierowały się w naszą stronę. Z ciekawości przyglądali się tej ckliwej scence. Posłałam mojej przybranej matce spokojne spojrzenie i zeskoczyłam, a Nemez odfrunęła na swoich gryfonach. Cała wataha wypytywała się, gdzie byłam i co robiłam. Nie miałam odwagi jednak opowiedzieć całej prawdy...
W nagrodę Tyksona otrzymuje 15WP i 100LU, gratulujemy ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz