-Skoro namawiasz..-odezwałam się do wadery.
Wilczyca
imieniem Draggy uśmiechnęła się lekko. Ja nie umiałam. Nie rozumiałam
za bardzo co to znaczy szczęście. Tyle lat minęło od ostatniego mojego
szczerego i kochanego uśmiechu, że praktycznie o wszystkim zapomniałam.
Nie chciałam za bardzo urazić Draggy odmową. Zresztą, i tak miałam
dosyć samotności. Elektra nadal trochę warczała. Widać, nie ufała jej
towarzyszowi. Popatrzyłam na Elektrę. Ta od razu zrozumiała i oddaliła
się do lasu. Trochę zazdrosna była, ale chyba jej przejdzie. Draggy
przerwała tę niezręczną ciszę:
-Idziemy?
Ruszyłam
szybko za czerwoną waderą. Co chwilę przypatrywałam się w około nerwowo,
sprawdzając czy nie ma tu innych wilków. Draggy widocznie to zauważyła:
-Co się stało? Wyglądasz na lekko niepewną...
Lekko to mało powiedziane.
-Nic -odparłam wreszcie do wadery.
Nie chciałam aby dowiedziała się o mojej schizie.
(Draggy?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz