Otworzyłam powoli oczy. Pierwsze co zobaczyłam to zaniepokojoną twarz
przyjaciółki. Co się dzieje? Nie mogłam sobie przypomnieć. Nagle
poczułam silny ból w łapie. Kiedy na nią spojrzałam Roksi jak by
czytając w myślach powiedziała:
-Łapa będzie cię jeszcze bolała. Za parę dni przestanie.
Czułam się jak bym była nie mową. Nie miałam siły nawet otworzyć pyska.
Po chwili usłyszałam głos. Roksi wstała i wyszła z pomieszczenia.
Zostałam sama...
Powoli podniosłam się na bardzo słabych łapach, które pod ciężarem
mojego ciała zaczęły całe drżeć. Podeszłam do szafki. Zobaczyłam
księgę.... która była inna niż te wszystkie. Już wyciągnęłam łapę w jej
kierunku kiedy usłyszałam kroki nadchodzącej osoby. Pospiesznie
położyłam się na moim miejscu. Do sali weszła Roksi.
-Jak Katy? Lepiej się czujesz?
-Tak, dużo lepiej
Roksi się zamyśliła.
-Chyba musisz iść na spacer
-Sama?
-Oczywiście, że nie. Zaprowadze cię.
Rzeczywiście czułam się dużo lepiej. Chwiejnym krokiem wyszłam z
jaskini. Pierwszy raz od kilku miesięcy zobaczyłam światło słońca. Roksi
zaczęła mnie prowadzić po nie znanych mi terenach. W końcu zaczęłam
rozpoznawać ścieżkę. Coś tu było znajomego. Po godzinie Roksi
wprowadziła mnie na polanę. Było na niej duże jezioro, drzewa z różowymi
liśćmi i mnóstwo kwiatów. O tym miejscu na pewno wiedziało nie więcej
niż 4 wiki. Tak czułam.
-Roksi, gdzie jesteśmy?
(Roski?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz