Udało się. Raz był wolny. Zastanawiałam się czy aby na pewno to się uda.
Co ja gadam. Musi się udać! Jeżeli to zawiedzie, a Magnolia dowie się,
że to ja go wypuściłam na pewno wygna mnie z watahy. Znowu same czarne
myśli po prostu pięknie. Spojrzałam na pozostałych. Byli
zdezorientowani.
- Jak to się stało?! Teraz może już nigdy nie być sobą. Dostanie tyle krwi ile tylko zapragnie! - krzyczała Roksi nerwowo chodząc po jaskini.
- Nie mam pojęcia. Moje pnącza jeszcze nigdy...
- Nie ma czasu na zastanawianie się. Trzeba go szukać. - odparłam.
- Ale wiesz, że on może...
- Tak wiem. Nie czekałam na pozwolenie tylko szybko wybiegłam z jaskini. Na szczęście zaczęła się ulewa. Może nie będą podejrzewać, że to ja uwolniłam Raz'a. Nie dawała mi spokoju myśl o Raz'ie jako żądnym krwi mordercą. Kto mu to zrobił? Z zamyślenia wyciągnęła mnie woń mokrej sierści. Najprawdopodobniej Raz zmienił się w morderczą wersję siebie właśnie tutaj. Zwolniłam. Szłam ostrożnie przez las. Był naprawdę ładny, ale to nie czas na podziwianie widoków i co się ze mną dzieje? Jeszcze niedawno nawet bym na te kolory nie zwróciła uwagi. Czyżbym za bardzo się otwierała przed wszystkimi? O nie co to to nie ja. Nagle las się kończył i dalej zaczynała się jakaś..wioska? Słyszałam, że te dwunożne kreatury potrafią tylko niszczyć i nic więcej. Raz musiał być blisko. W oddali usłyszałam krzyki. Zamarłam. Raz, a raczej jego mroczna wersja rozszarpywał ludzi bez choć by najmniejszego zawahania. Nie miałam odwagi się poruszyć, nie po tym jak chciał mnie wcześniej zabić. Rozważałam powrót do Magnolii, ale niespodziewanie usłyszałam huk. Odwróciłam się w tamtym kierunku. Jakiś mężczyzna trzymał w dłoni broń palną. Tym razem nie mogłam stać bezczynnie. On celował w Raz'a, a chociaż nie jest sobą nie pozwolę, aby komuś z watahy stała się krzywda. Deszcz padał nadal co tylko wzmogło moją siłę. Raz zajęty był mordem, więc nie mógł zauważyć celującego w niego mężczyzny. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Usłyszałam strzał i odruchowo stworzyłam górę lodową tuż za Raz'em. Dopiero teraz basior dostrzegł niebezpieczeństwo, jednak nadal tamci napierali na niego z nożami, widłami i wszystkim co mieli pod ręką. Zamknęłam oczy. Skupiłam się na wodzie, a gdy je otworzyłam świeciły na turkusowo. Wpadłam w wir walki. Nie zabijałam ludzi, tylko raniłam ich i popychałam w stronę Raz'a. To on dopiero zadawał śmiertelne uderzenia. Nie widziałam tamtego mężczyzny z bronią palną, więc uznałam, że uciekł. Po walce dyszałam ze zmęczenia, ale Raz był w pełni sił. Patrzył na mnie tymi samym morderczym wzrokiem co wtedy nad jeziorem. I nagle usłyszałam jakieś głosy. Odwróciłam się i kilka metrów ode mnie stał mężczyzna celujący do mnie z pistoletu. Stałam dokładnie między nim a Raz'em. Mój miecz leżał kilkanaście metrów ode mnie wiec nie miałam najmniejszych szans na ucieczkę lub choćby obronę. To koniec. Zamknęłam oczy i usłyszałam huk.
<Raz? Nie wymiguję się >
- Jak to się stało?! Teraz może już nigdy nie być sobą. Dostanie tyle krwi ile tylko zapragnie! - krzyczała Roksi nerwowo chodząc po jaskini.
- Nie mam pojęcia. Moje pnącza jeszcze nigdy...
- Nie ma czasu na zastanawianie się. Trzeba go szukać. - odparłam.
- Ale wiesz, że on może...
- Tak wiem. Nie czekałam na pozwolenie tylko szybko wybiegłam z jaskini. Na szczęście zaczęła się ulewa. Może nie będą podejrzewać, że to ja uwolniłam Raz'a. Nie dawała mi spokoju myśl o Raz'ie jako żądnym krwi mordercą. Kto mu to zrobił? Z zamyślenia wyciągnęła mnie woń mokrej sierści. Najprawdopodobniej Raz zmienił się w morderczą wersję siebie właśnie tutaj. Zwolniłam. Szłam ostrożnie przez las. Był naprawdę ładny, ale to nie czas na podziwianie widoków i co się ze mną dzieje? Jeszcze niedawno nawet bym na te kolory nie zwróciła uwagi. Czyżbym za bardzo się otwierała przed wszystkimi? O nie co to to nie ja. Nagle las się kończył i dalej zaczynała się jakaś..wioska? Słyszałam, że te dwunożne kreatury potrafią tylko niszczyć i nic więcej. Raz musiał być blisko. W oddali usłyszałam krzyki. Zamarłam. Raz, a raczej jego mroczna wersja rozszarpywał ludzi bez choć by najmniejszego zawahania. Nie miałam odwagi się poruszyć, nie po tym jak chciał mnie wcześniej zabić. Rozważałam powrót do Magnolii, ale niespodziewanie usłyszałam huk. Odwróciłam się w tamtym kierunku. Jakiś mężczyzna trzymał w dłoni broń palną. Tym razem nie mogłam stać bezczynnie. On celował w Raz'a, a chociaż nie jest sobą nie pozwolę, aby komuś z watahy stała się krzywda. Deszcz padał nadal co tylko wzmogło moją siłę. Raz zajęty był mordem, więc nie mógł zauważyć celującego w niego mężczyzny. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Usłyszałam strzał i odruchowo stworzyłam górę lodową tuż za Raz'em. Dopiero teraz basior dostrzegł niebezpieczeństwo, jednak nadal tamci napierali na niego z nożami, widłami i wszystkim co mieli pod ręką. Zamknęłam oczy. Skupiłam się na wodzie, a gdy je otworzyłam świeciły na turkusowo. Wpadłam w wir walki. Nie zabijałam ludzi, tylko raniłam ich i popychałam w stronę Raz'a. To on dopiero zadawał śmiertelne uderzenia. Nie widziałam tamtego mężczyzny z bronią palną, więc uznałam, że uciekł. Po walce dyszałam ze zmęczenia, ale Raz był w pełni sił. Patrzył na mnie tymi samym morderczym wzrokiem co wtedy nad jeziorem. I nagle usłyszałam jakieś głosy. Odwróciłam się i kilka metrów ode mnie stał mężczyzna celujący do mnie z pistoletu. Stałam dokładnie między nim a Raz'em. Mój miecz leżał kilkanaście metrów ode mnie wiec nie miałam najmniejszych szans na ucieczkę lub choćby obronę. To koniec. Zamknęłam oczy i usłyszałam huk.
<Raz? Nie wymiguję się >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz