sobota, 17 października 2015

Od Raz'a c.d. Ktoś z tych obecnych w ostatniej scenie

Daiki upadła.
- Co ja wyprawiam!!? Przecież miałem przyjść ją przeprosić!!!- krzyczałem w swoich myślach kiedy zobaczyłem co zrobiłem.- Muszę zanieść ją do Roksi... Delikatnie wciągnąłem ją na siebie i na barkach powoli poszedłem w stronę jaskini medyczki.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Na miejscu~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jak najuważniej położyłem Daiki przed wejściem do groty.Nie mogłem wejść do środka. Roksi mogłaby się wystraszyć i mnie ogłuszyć. Zostawiłem wiec kartkę z wiadomością.

Daiki jest nieprzytomna wskutek ścisku serca co
 spowodowało chwilowe niedopływanie krwi do mózgu.
Tak to moja wina.... Przeproście ją ode mnie, nie 
chciałem tego. Ja zniknę na jakiś czas. Nie na długo.
Ale to co zamierzam zrobić może położyć kres temu 
wszystkiemu. Przynajmniej mam taką nadzieję...
a i przebadaj Daiki. Być może jest medium.
Widziała mnie kiedy byłem duchem.

Przyczepiłem karteczkę i zapukałem trzy razy w kamienną ścianę.Odbiegłem na pagórek kiedy usłyszałem głos.
-Idziesz tam?
-Tak Magnolio.- powiedziałem nie odwracając głowy.
-Wiesz, że możesz zginąć...
-Tak, to niemalże pewne..-po chwili podjęłem - Magnolio możesz coś dla mnie zrobić?
-Czego potrzebujesz?
-Niczego... chcę tylko abyście uważali na Daiki. I obiecaj mi, że w razie czego obronisz ją przede mną... Nawet gdyby miało się skończyć dla mnie źle. Wiesz o co mi chodzi?
-Tak, obiecuje.. Żegnaj Raz.
-Mogę wrócić. Ale w razie czego żegnaj i miej się dobrze.-z tymi słowami ruszyłem przed siebie.
Biegłem przez lasy i łąki spowite światłem księżyca. Mijałem znane i nie znane mi miejsca ale znałem kierunek. To najważniejsze. po jakimś czasie zobaczyłem miejsce w którym dwa miesiące temu toczyła się bitwa z deucalionami. Pobiegłem do lasu i przekroczyłem granicę.. Byłem w mrocznym lesie. poszedłem do miejsca, w którym spotkałem ducha swojej matki. Stanęłem na kamieniu, na którym przedtem siedziała i zaczęłem krzyczeć:
-Gdzie jesteś!!! Pokaż się i powiedz czego chcesz!!! Przestań się ukrywać!!!!!
-Nie muszę się ukrywać.-powiedziała wyłaniajac się zza drzew.
-Zdejmij ze mnie tę klątwę!!! Czego ode mnie chcesz !?
-Czego chcem? Tylko jednego. Wypełnienia mojej przepowiedni.
-Nie dość, że nękałaś mnie tym za życia to jeszcze po śmierci? Fakt jesteś... Byłaś wieszczką ale przepowiadałaś źle. Wszscy mieli zginąć pewnego dnia. Cała wataha właśnie w tamtym miejscu. A jednak ja przeżyłem.
-No właśnie. Teraz musisz tam iść i zginąć. Żeby przepowiednia się wypełniła.
-CO!!!? Chyba zwariowałaś!!!
-Jeżeli się nie zgodzisz sprawię, że klątwa stanie się i niedługo cała twoja nowa rodzina zginie.Nie masz wyboru!
-Nie... jest jedna opcja o której nie pomyślałaś. Jedyną rzeczą, która cię tu trzyma jestem ja.
-Tak.
- Nie sadziłem, że to kiedyś zrobię ale-zaczęłem wypowiadać formułę.

Ja Raz, biorąc na świadka moją obecną tu matkę Alroę 
Osobiście i nieodwracalnie wyrzekam się jej. Zrywam 
wszystkie łączące nas więzy w tym więzy krwi i uczuć
oraz przeznaczenia. Od teraz ta wadera nie ma żadnego 
prawa nazywać się moją matką i nie ma ze mną nic wspólnego.

Nagle drzewo obok rozwarło się tworząc portal, który zaczął już wsysać moją nie-matkę.Kurczowo złapała się kamienia.
-Raz wybaczysz mi?- spytała
-Już to zrobiłem.-powiedziałem podchodząc do niej i łapiąc ją za łapy. Nie chciałem, żeby zniknęła.
- Więc wybacz mi znów.- mówiąc to złapała mnie łapą w okolicy łokcia i wbiła pazury w moje ciało. Pociagnęła tworząc ranę aż do łapy.Puściła się i wpadła w portal do świata nieżywych.
Zabolała mnie głowa. Świat do okoła zaczął się ściemniać a potem czerwienieć.Ja muszę coś zabić, zniszczyć!!! -pomyślałem. Od razu przypomniała mi się Daiki i jaskinia. Tak Dużo krwi do rozlania- cieszyłem się. Wzmocniony mrokiem pobiegłem tam zabijając parę zwierzątek po drodze. Zbyt małych by zaspokoić moje żądze.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~W jaskini~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

W jaskini byli:Magnolia, Roksi, Denis, Derlis i ocucona już Daiki.
- O witajcie świeże mięska- ryknałem wpadając i przywalają do ziemi Roksi. Spróbowałem ją ugryźć ale odepchnęła mnie mocą pod sam sufit.Wyszła z tego niezła walka. wszystkie ataki wykonywały się same kogoś tam ugryzłem a kogoś innego spotkał mrok ogłuszając go. Nagle wszyscy przywarli mnie do ziemi a Magnolia  rzuciła zaklęcie uwiązania i kajdany z pnączy mnie oplatały. 
-Raz co ci jest?-zapytała Daiki.
-Podejdź to powiem ci na ucho.. a przy okazji je stracisz.- powiedziałem i  zaczęłem się szarpać krzycząc:
- Wypuść mnie!! No już!!!! Dzisiaj wykąpiecie się we własnej krwi!!!

(mam nadzieję, że nadrobiłem zaległości XD)

1 komentarz: