piątek, 11 września 2015

Od Hany c.d. Magnolii

Jasny piorun, jakieś "piiiip" i ciemność. Po mnie chodziła elektryczność z dźwiękiem, wyzywającym przeraźliwe ciarki po plecach. Poczułam zapach palonego futra, a zatem nade mną zawisł dym.
-Hana?- spytał się do bólu znajomy głos. Może to była Magnolia, ale ten głos był trochę inny... Przede mną siedział, widocznie zmartwiony, Ukyo, z wielkimi oczami od strachu. Jednak poczułam, że tracę siły - zamknęłam oczy i niby zasnęłam z bólem.

"-Hana!- wykrzyczała Magnolia, podbiegając do nieprzytomnej wilczycy. Ta ją pchnęła i ujrzała przerażające czarne na białym futrze podpalenia. Czasami widoczne były różowawe plamy, oznaczające brak sierści.
Alpha rozglądała się dookoła - nie otrzymała pomocy. No tak, przecież nikt nie będzie w burzę spacerować po lesie. Wadera ustaliła, że sama więc doniesie nieprzytomną do swej córki - Roksi.
Padał mocny deszcz. Dzięki temu zamiast zapachu podpaleń do nosa Magnolii wpłynął wilgotny aromat. Nareszcie! Widoczna z daleka była jaskinia córki. Łapy wadery przyspieszyły krok i po minucie ona weszła, mokra, do domu medyczki.
-Roksi!- wykrzyknęła zmartwiona, a zza progu pojawiła się Medyczka.
-Co się stało?!"

Dalsze zdarzenia nie doniosły mi wadery. Na ciele miałam bandaże z liści, nadal rozkręcała mi się głowa, jednak próbowałam nie zdradzać tego.
-W czymś ci pomóc?- spytała Magnolia, w jej głosie usłyszałam jakby... Macierzyńską troskę?
-Nie... Wszystko jest dobrze.- z trudem się uśmiechnęłam, z trudem, ale podniosłam kąciki ust.
Z wyjścia z jaskini podleciał do nas motyl i usiadł na nosie Magnolii.
<Magnolia?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz