czwartek, 10 września 2015

Od Daiki c.d Denis, Raz

Dookoła płonie ogień. Nie widzę prawie nic prócz toru, pełnego pułapek. Zastanawiam się, czy ten tor nie jest przypadkiem zbudowany po to, żeby zabić wilki, które zgubiły drogę i dostały się do niewoli. Może to taka forma rozrywki? W każdym razie nie chciałam skończyć swojego nędznego żywota w taki sposób. Basior dał mi znak i ruszyłam. Biegłam tak szybko jak potrafiłam, lecz nie trwało to długo, bo tuż nad moją głową coś przeleciało. Spojrzałam w tamtą stronę. W prostej linii wzdłuż drogi ustawione były kusze z naciągniętymi cięciwami. Normalna wadera pewnie przez moment osłupiałaby ze strachu. Ja nie mam na to czasu. Szybko oceniłam sytuację i skoczyłam do przodu. Kolejne strzały mijały moje ciało o włos. W mojej głowie cały czas powtarzałam ruchy. Skok, czołgaj się przyspiesz, zwolnij. Wreszcie udało mi się pokonać pierwszą z pułapek. Pobiegłam dalej. Nagle tuż przede mną zauważyłam dziwnie wyglądające, jakby świeżo ułożone liście. Od początku czułam, że coś tu nie gra... Skoczyłam. Moje przednie łapy spoczęły na stałym gruncie, jednak tylnie zwisały nad kolcami wbitymi w ziemię. Wbiłam pazury w glebę. Chciałam spojrzeć w stronę basiora, ale ogień mi na to nie pozwalał. Zaparłam się tylnymi łapami i zaczęłam się podciągać. Wydostałam się, ale było blisko i wyglądałabym jak ser z dziurami. Brrr na samo wspomnienie przeszedł mnie dreszcz. Pobiegłam dalej. Zatrzymałam się dopiero przed rozwidleniem dróg. Z jednej strony widziałam wielki topór kołyszący się w prawo i w lewo, a druga droga kierowała do dwóch ścian z przymocowanymi kolcami. Wybrałam ścianę. Pewnie każdy inteligentny wilk uznałby mnie za wariatkę. Ale w głębi swojego umysłu wyczuwałam tam wodę. Cięższa i trudniejsza ścieżka, ale muszę zaufać swojemu instynktowi. Tym razem już nie biegłam. Szłam powoli. Za mną spadły kraty. Mam nadzieję, że to nie jest zły wybór, bo drogi powrotnej nie mam. Ku mojej uciesze wzdłuż toru płynęła mała rzeczka. Stanęłam przed ścianą. Ostrza błyszczały w słońcu. Stanęłam pewniej na łapach. Skoncentrowałam się na wodzie. Kątem oka zauważyłam, że ciecz powoli się unosi i kieruje się w moją stronę. Otworzyłam oczy. Świeciły błękitem. Woda zaczęła tworzyć lodowe ściany po obu stronach kolców zapobiegając tym samym zmiażdżeniu mnie. Rzuciłam się pędem przez tunel. W ostatniej chwili, bo moment później lód pękł i kolce zderzyły się ze sobą ze zgrzytem. Przede mną znajdowała się ostatnia przeszkoda. Wielki czarny mechaniczny wilk szarżował na mnie. Po mojej prawej stronie stał biały wilk. Najprawdopodobniej test ten miał za zadanie sprawdzić, czy nadaję się na to stanowisko. Siłą woli uniosłam miecz, który dostałam od rodziców i zaatakowałam. Wilk uniknął ciosu i z całą siłą cisnął mnie na pobliskie drzewo. Uderzyłam głową w korę drzewa. Przeszył mnie ostry ból. Musiałam odczekać chwilę, żeby wzrok znowu mi się wyostrzył. Czarny robot zbliżał się do białego. Z jego łap wysunęły się sztylety.
- Nie mogę oblać tego testu. Nie mogę!
Rzuciłam się na niego w ostatniej chwili i wbiłam mu miecz w kark. W tej samej chwili ogień przestał płonąć i ujrzałam basiora. Chwiejnym krokiem podeszłam do niego i usiadłam ze spuszczoną głową wyczekując, na ocenę.

<Denis? Raz? Wenę miałam xD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz