Dookoła płonie ogień. Nie widzę prawie nic prócz toru, pełnego pułapek.
Zastanawiam się, czy ten tor nie jest przypadkiem zbudowany po to, żeby
zabić wilki, które zgubiły drogę i dostały się do niewoli. Może to taka
forma rozrywki? W każdym razie nie chciałam skończyć swojego nędznego
żywota w taki sposób. Basior dał mi znak i ruszyłam. Biegłam tak szybko
jak potrafiłam, lecz nie trwało to długo, bo tuż nad moją głową coś
przeleciało. Spojrzałam w tamtą stronę. W prostej linii wzdłuż drogi
ustawione były kusze z naciągniętymi cięciwami. Normalna wadera pewnie
przez moment osłupiałaby ze strachu. Ja nie mam na to czasu. Szybko
oceniłam sytuację i skoczyłam do przodu. Kolejne strzały mijały moje
ciało o włos. W mojej głowie cały czas powtarzałam ruchy. Skok, czołgaj
się przyspiesz, zwolnij. Wreszcie udało mi się pokonać pierwszą z
pułapek. Pobiegłam dalej. Nagle tuż przede mną zauważyłam dziwnie
wyglądające, jakby świeżo ułożone liście. Od początku czułam, że coś tu
nie gra... Skoczyłam. Moje przednie łapy spoczęły na stałym gruncie,
jednak tylnie zwisały nad kolcami wbitymi w ziemię. Wbiłam pazury w
glebę. Chciałam spojrzeć w stronę basiora, ale ogień mi na to nie
pozwalał. Zaparłam się tylnymi łapami i zaczęłam się podciągać.
Wydostałam się, ale było blisko i wyglądałabym jak ser z dziurami. Brrr
na samo wspomnienie przeszedł mnie dreszcz. Pobiegłam dalej. Zatrzymałam
się dopiero przed rozwidleniem dróg. Z jednej strony widziałam wielki
topór kołyszący się w prawo i w lewo, a druga droga kierowała do dwóch
ścian z przymocowanymi kolcami. Wybrałam ścianę. Pewnie każdy
inteligentny wilk uznałby mnie za wariatkę. Ale w głębi swojego umysłu
wyczuwałam tam wodę. Cięższa i trudniejsza ścieżka, ale muszę zaufać
swojemu instynktowi. Tym razem już nie biegłam. Szłam powoli. Za mną
spadły kraty. Mam nadzieję, że to nie jest zły wybór, bo drogi powrotnej
nie mam. Ku mojej uciesze wzdłuż toru płynęła mała rzeczka. Stanęłam
przed ścianą. Ostrza błyszczały w słońcu. Stanęłam pewniej na łapach.
Skoncentrowałam się na wodzie. Kątem oka zauważyłam, że ciecz powoli się
unosi i kieruje się w moją stronę. Otworzyłam oczy. Świeciły błękitem.
Woda zaczęła tworzyć lodowe ściany po obu stronach kolców zapobiegając
tym samym zmiażdżeniu mnie. Rzuciłam się pędem przez tunel. W ostatniej
chwili, bo moment później lód pękł i kolce zderzyły się ze sobą ze
zgrzytem. Przede mną znajdowała się ostatnia przeszkoda. Wielki czarny
mechaniczny wilk szarżował na mnie. Po mojej prawej stronie stał biały
wilk. Najprawdopodobniej test ten miał za zadanie sprawdzić, czy nadaję
się na to stanowisko. Siłą woli uniosłam miecz, który dostałam od
rodziców i zaatakowałam. Wilk uniknął ciosu i z całą siłą cisnął mnie na
pobliskie drzewo. Uderzyłam głową w korę drzewa. Przeszył mnie ostry
ból. Musiałam odczekać chwilę, żeby wzrok znowu mi się wyostrzył. Czarny
robot zbliżał się do białego. Z jego łap wysunęły się sztylety.
- Nie mogę oblać tego testu. Nie mogę!
Rzuciłam się na niego w ostatniej chwili i wbiłam mu miecz w kark. W tej
samej chwili ogień przestał płonąć i ujrzałam basiora. Chwiejnym
krokiem podeszłam do niego i usiadłam ze spuszczoną głową wyczekując, na
ocenę.
<Denis? Raz? Wenę miałam xD >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz