Rozejrzałam się wokoło - otoczeni przez jakieś tajemnicze istoty. Ciemne
postacie, które w każdej chwili mogą pociągnąć za spust. Zwyczajnie nas
zabić. Jak jakieś małe robaki.
Nagle moim oczom ukazał się potworny widok - padająca na ziemię Merle.
Leżała bezwładnie na miękkiej ziemi. Nad nią stał jeden z potworów,
celował prosto w głowę.
- Merle! - krzyknęłam przerażona i postanowiłam działać. Podbiegłam ile
sił w łapach i zaskoczyłam wojownika od tyłu. Ten odwrócił się i nie
zwracając już uwagi na moją "umierającą" znajomą, skupił się na mnie.
Skakałam, a to na prawo, a to na lewo, tak aby nie mógł nade mną
nadążyć. Następnie zmieniłam taktykę. Wykonałam parę obrotów między jego
grubymi, powykrzywianymi nogami. Po chwili Marle wstała, patrząc na
mnie z wdzięcznością. Również stanęła do walki. Teraz, razem, ramię w
ramię postanowiłyśmy wymierzyć sprawiedliwość potworowi.
- Ty od tyłu, ja z przodu. - moja sojuszniczka wydała mi wyraźne polecenie, a ja choć niechętnie, posłuchałam jej.
- Gdzie jest reszta? - krzyknęłam, martwiąc się o pozostałych
towarzyszy. Merle spojrzała na mnie i wskazała ruchem głowy Hanę. Biała
wadera walczyła odważnie, nie dawała za wygraną. Uśmiechnęłam się do
niej krzepiąco, lecz ona nie zauważyła tego. Właściwie zdecydowałam, aby
nie przerywać jej.
Nagle ktoś zaszedł mnie od tyłu, nie zdążyłam się odwrócić i upadłam na ziemię, jęcząc głośno.
( Ktoś może dokończyć? ;D )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz