Nie wiedziałam co robić, więc pobiegłam za Merle. Dym był coraz większy,
ale inne wilki chyba ich nie widziały. Z lasu zaczęły wybiegać zające,
sarny, hieny i inne zwierzęta.
-Merle, to dobry pomysł tam iść?
-A masz zamiar czekać aż sami tu przyjdą?
Bez słowa biegłam dalej. Nagle Merle zwolniła i schowała się w jeszcze nie spalonych krzakach.
- Tu są te małe pie.....-nie dokończyła bo wtedy zobaczyłyśmy że jeden mężczyzna patrzy na krzak za którym się schowalysmy.
- Zaraz wilki powinny tu przybiec. Ile ich potrzebujemy do tego Parku?- spytał pozostałych
- Wadere i Basiora
Mężczyzna zaczął podchodzić do krzaka. Merle nie wytrzymała i rzuciła
się na niego. Pan zaskoczony upadł przygnieciony przez Merle. Pozostali
panowie szybko złapali broń. Jeden celował w Merle, gdy miał nacisnąć
spust skończyłam na niego.
-Musimy powiadomić inne wilki-mówiłam szarpiąc się z mężczyzną.
-Nie ma mowy!!!
-To chcesz żeby wszyscy zgineli?!!!
Merle uległa i zaczełyśmy biec w stronę watahy
-Musimy biec inną drogą żeby nie doszli za nami do wilków
-Przecież wiem-spojrzała na mnie
W tym momencie poczułam silny ból w prawej łapie. Upadlam na ziemię. Merle zatrzymała sie i podbiegła do mnie
-Strzelili ci w łapę!!!- była spanikowana
-Mi się nic nie stanie, szybko biegnij powiadomić innych
Merle spojrzała na mnie wzrokiem,którego nigdy nie widziałam. Był pełny
smutku, cierpienia i współczucia. Patrzyła jakbyśmy się już nie miały
spotkać.
Poczułam się senna. Widziałam tylko rozmazaną, biegnącą Merle, a potem nic.
(Merle?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz