Gdy wstałam było zimno, a śnieg padał " tonami ". Postanowiłam się
przejść mając nadzieję że w taką pogodę wilki będą w jaskiniach, a ją
będę miała czas pomyśleć o przebiegu tego miesiąca. Pobiegłam wzdłuż
rzeki. Z stamtąd pod górkę i doszłam do jakiegoś pola treningowego, który
nie był pusty. Biała wilczyca stała w miejscu, nagle szybkim ruchem
rzuciła nożem w środek tarczy. Strzeliła łukiem w drugą i podobnymi
sposobami pokonała resztę " przeciwników" . Nie zdawała sobie sprawy że
ją obserwuje. Na szczęście moja śnieżno-biała sierść się wcielała w
otoczenie. Wadera spojrzała w jednym kierunku szybko wróciłam do rzeki.
Po jakimś czasie doszła ta sama wilczyca którą widziałam na wzgórzu.
Przypatrywała się mi i nie spuszczała ze mnie wzroku. Nie wytrzymałam i spytałam:
-coś się stało?
- nie, po prostu w taką pogodę wilki zazwyczaj siedzą w jaskiniach
- też tak myślałam. Tak wogle to jestem Katy
-Merle
- Pewnie będziesz zła, ale widziałam jak trenujesz. I zdziwiona jestem że Wadera tak walczy
- Dziwne bo cię nie widziałam i nie słyszałam, dzięki
- Nic dziwnego bo jestem łowcą i się poruszam tak że mnie nie słychać
Po dłuższej rozmowie Merle okazała być miła, ale nie dla wszystkich.
Wydawało mi się że raczej mnie nie nie lubiła. To dobrze bo wolę mieć
więcej przyjaciół niż wrogów. Bardzo bym chciała z nią dłużej rozmawiać,
ale umówiłam się z Roksi. Pożegnałam się z nią i ruszyłam do jaskini.
(Merle?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz