Insidios uważnie przyglądał się co kwiat mu pokaże. Był rozmarzony, a chwilę później trochę jakby pobladł, a w jego oczach pojawiły się świeczki.Cicho wyszeptał jakieś imię, jak na moją intuicję chyba jakaś wadera.
-Ukochana?
-Tale już jej nie ma
-dlaczego?
-nie żyje
-przykro mi, a co takiego się stało?
-Zginęła w wąwozie, gdy przeprawialiśmy się na drugi brzeg, dłuższa historia
-nie martw się na pewno jest cały czas przy tobie, jest w lepszym świecie.Wiem trudno jest "nie martw się".
-właśnie
-Zebrałeś już pyłek?
-Tak już jest w słoiczku.
-No to dobrze, chyba już mamy wszystko co potrzebne.Nie jesteś głodny?
-Jak na razie nie, zjadłem z Draggy solidny posiłek
-Świetna z Draggy łowczyni
-przekonałem się o tym, co teraz?
Chwilę się zastanowiłam i przeanalizowałam moją listę potrzebnych składników.Brakowało mi jeszcze lotnego kwiatu.
-Jeszcze lotny kwiat, po niego trzeba pójść na południowe wzgórze
-Dlaczego latający kwiat?
Zaśmiałam się gdy sobie przypomniałam jak pierwszy raz musiałam go zebrać, wtedy też poznałam swoją towarzyszkę.
-Zobaczysz, zdradzając ci rąbek tajemnicy mogę powiedzieć, że trzeba się będzie trochę na skakać iii na latać.
-Hmmm... brzmi ciekawie
-Nie tylko brzmi ale i jest ciekawe i bardzo zabawne.
Zerwałam się i zagwizdałam melodyjkę, w jednej chwili znalazłam się na grzbiecie Izi.Machnęłam do Insidiosa by też wskoczył na jej grzbiet.Gdy tylko wskoczył. Izi jak strzała wzbiła się w powietrze. Insidios miał trochę przerażoną minę i trochę jakby pobladł.
-Izi na południowe wzgórze, na pole latających kwiatów!
Izi zrobiła zwrot i jak pocisk poleciała w stronę południa.W dole pomrugiwały jeziora i drzewa. Czułam jak mój nos trochę podmarzł, chłód jesienny już nie jest taki jak ten letni.Już zbliża się zima i dobrze, że w zapasach mam większość roślin. W razie wypadku można się udać na wiecznie kwitnącą łąkę i tam szukać potrzebnych składników.Ale lepiej mieć na zapasie i się nie martwić. W dole już powoli widziałam nasz cel.Moja towarzyszka zakręciła koło i przymierzyła się do wylądowania.Udało się jej gładko wylądować i znaleźliśmy się na wielkiej łące.Na pierwszy rzut oka nie było nic w niej nadzwyczajnego , ale pozory mylą.Insidios z małym rozczarowaniem przyglądał się łące.
-Ale Roski mówiłaś, że...
-mówiłam, mówiłam i teraz uważnie patrz!
Urzyłam swojej siły wiatru i przebiegłam się po łące.Pył z kwiatów wzbił się do góry, a ja razem z nim.Latające kwiaty zaczęły latać.Latając próbowałam je złapać.Są bardzo szybkie, ale troche zwinności i sprytu i już jeden kwiat złapany.Przeleciałam koło Insidiosa.
-No chodź!To niezła frajda, a po za tym musimy nazbierać i latających kwiatów i pyłku.
(Insidios?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz