W ostatniej chwili zobaczyłam włócznię orka i bez draśnięcia pod nią się
prześlizgnęłam, starając się nie stracić z oczu Draggy, nad którą
pojawił się ork. Rzuciłam Egidą, by uchronić ciężko ranną waderę od
niechybnej śmierci, dzięki czemu laska (?!) orka poleciała w hen daleko.
Wrogowie popatrzyli po sobie i w znak zgody kiwnęli głowami. W jednym
momencie rzucili się na mnie, aby odwrócić moją uwagę od Draggy. Nie
poszło im łatwo zważywszy na to, że źle wymierzyli swoje pozycje. Gdy
obydwaj się na mnie rzucili, wystarczyło abym się uniosła, a ci uderzyli
w siebie głowami i rozlecieli się w pył. Już miałam zacząć się śmiać,
gdy zobaczyłam, że Draggy zniknęła.
-Draggy?! Draggy! - wołałam ze strachem a jednocześnie ze złością.
-Πηγαίνετε στα κοράκια!* - zaklęłam ze złością w myślach, gdy zobaczyłam
na wydeptanej ścieżce krew, najprawdopodobniej wadery. Wytężyłam głos i
ryknęłam :
-Draggy!! - jakby w odpowiedzi usłyszałam ciche skomlenie pod moją łapą.
-Draggy? Czy ty bawisz się ze mną w chowanego?! - odpowiedziałam, ale po
chwili dotarł do mnie debilizm tego oto pytania. Odpowiedział mi
charkot zgrai orków, która otoczyła mnie podczas moich rozkmin.
Pomyślałam, że Oska już przeteleportowała klaczkę do medyczki, więc ją
przywołałam i w myślach wydałam jej polecenie "do Draggy". Zniknęłyśmy w
błysku światła, parę milimetrów od ostrz sztyletów orków. Pojawiłyśmy
się gdzieś, ale było tam tak ciemno, że nic nie widziałam.
Może mi się uda - pomyślałam i naelektryzowałam mój sztylet, który zaczął jarzyć się słabym, srebrnym blaskiem.
-Mmmm! A-hi! - usłyszałam pojękiwanie.
-Pfu! Dashi, tu jestem - odezwał się głos Draggy. Zaczęłam za nim
podążać. Na chwilę przystanęłam, bo "straciłam" głos wadery z głowy, gdy
wokół mnie zapadła się ziemia i otworzył się otwór z lawą. Jedyne wolne
miejsce, było tam, gdzie stałam. Zaczęłam się rozglądać i zobaczyłam
jakiegoś wodza (czy też szefa) orków , trzymającego klatkę z
zakneblowaną Draggy nad lawą. Olbrzym chyba nie spostrzegł, że mam
magiczną papugę, której znów wydałam polecenie w myślach "do Draggy"
rozkazałam. Papuga starała się nie zwracać uwagi orka, więc zniknęła w
dymie i pojawiła się przy zakneblowanej waderze.
Wracaj z Draggy - zakomunikowałam w myślach do papugi. Wadera była
wycieńczona raną. Ork się odwrócił i zobaczył, że jego zdobycz uciekła,
więc rzucił się na mnie z mieczem, ale ja w ostatniej chwili odparowałam
cios. Uderzyłam płazem w rękojeść jego broni, dzięki czemu wypadła mu z
łapska. Olbrzym ryknął i jama zaczęła się trząść a ze sklepienia
zaczęły spadać ostre skały.
-Na powierzchnie! - rzuciłam Osce moment przed rozwaleniem się jaskini.
Gdy znalazłyśmy się w lesie, zaczęłam oględziny rany wadery. Wyglądała
okropnie! Całe furto było posklejane od krwi.
-Roksi będzie miała dużo roboty z Waterfire oraz z Draggy - powiedziałam do Oski - ale może da radę.
Teleportowałyśmy się przed drzwi medyczki. Zapukałam. Otworzyła mi Kejsi.
-O rany - powiedziała widząc ranę wadery.
-Da się coś z tym zrobić? - zapytałam.
<Kejsi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz