Chodziłem po watasze. Rozbawione szczeniaki bawiły się i wygłupiały. Dalej wskakiwały do wody lub ślizgały na pozostałej części lodu.Podbiegła do mnie Diana i przywitała się po czym dalej pobiegła do rodzeństwa.Szedłem i napotkałem Kazana.
-Cześć stary!
-o cześć Silver
Popatrzyłem na niego i dogłębnie mu się przyglądałem, widziałem smutek w jego oczach, czułem że coś jest nie tak.Był jakiś przygnębiony, nie wyrażający uczucia bycia wesołym i szczęśliwym.
-Kazan coś się stało?
-No.. bo.. Nekare
-co Nekare ?
-Jest zamknięta w lochach
-ale za co?!
-Będzie toczyła się przeciw niej sprawa zabójstwa
-Prowadź mnie do niej.
Kazan poprowadził mnie do lochów, ciągle po głowie chodziła mi myśl o jakie zabójstwo chodzi, przecież ona... nie to niemożliwe. Po wejściu poszliśmy korytarzem prosto, później w lewo i w prawo i znowu prosto, aż doszliśmy do jej celi. Siedziała w koncie zwinięta w kłębek, nawet nie wiem czy nas zobaczyła.Tak się składało, że miałem klucze.Otworzyłem i podeszliśmy do niej.
-Cześć Nekare
Ona podniosła głowę, a jej oczy rozbłysły.Wstała i rzuciła się przytulając na powitanie.
-Cześć Silver, jak dawno się widzieliśmy. Cześć kazan.
-Witaj kochanie.
-No Nekare trochę upłynęło czasu od naszego ostatniego spotkania.Dowiedziałem się, że tu jesteś od Kazana. Co takiego się stało, że tu jesteś?
(Nekare, Kazan?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz