Uparcie sunęłam przed siebie, starając się nie zwracać uwagi na
przemakające wodą futro. Brr... Nie ma to jak przedwiośnie. Nie dość, że
panuje dość nieokreślona pogoda, to jeszcze cały śnieg zimowy zamienia
się w... paskudną, mokrą ciapę. Po prostu super. Właściwie, to czemu
właśnie dziś musiała wziąć mnie ochota na wędrówkę??? Czasami sama się
nie ogarniam...
Zmęczona paroma godzinami przemierzania przez tereny pokryte przez
topiący się śnieg, postanowiłam urządzić sobie postój. Żeby się choć
trochę rozgrzać zebrałam parę w miarę suchych gałęzi, ułożyłam z nich
prowizoryczny stos i podpaliłam go zionąc ogniem. Dochodzę coraz
częściej do wniosku, że czasami naprawdę dobrze mieć takie umiejętności.
Usiadłam obok palącego się stosiku i wpatrzyłam się w ogień. Moje myśli
mimowolnie powędrowały do czasów zabaw i wędrówek z moją młodszą
siostrą. Kiedy to było?... Ech... Nawet nie chce mi się liczyć.
Nagle za moimi plecami rozległ się trzask, a ja wyłapałam zapach
jakiegoś obcego wilka. Znieruchomiałam na chwilę, po czym wykonałam
błyskawiczny obrót o 180 stopni.
<obcy wilk >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz