Wlokłam się po polankach nie wiedząc co robić, ponosiło mnie jak liściem wiatr.Konkretna załamka, ech chyba jednak za ostro postąpiłam, bo tak na prawdę nie mogę bez niego żyć i tak na prawdę muszę go widzieć no bo no bo ja go kocham!I wiem muszę wrócić! Myśli me walczyły ze mną aż w końcu serce wygrało zawróciłam się i pędem ruszyłam w stronę watahy.Biegłam bo miałam do czego wracać. Zauważyłam w oddali poszukującego mnie Saccera.Stanęłam przed nim popatrzyłam mu w oczy, on popatrzył w moje. Podszedł bliżej i nastawił policzek.
-Wal należy mi się!
Zamiast go walnąć pocałowałam go w policzek.
-Saccer ja po prostu no, nie mogę bez ciebie żyć!
-Roksi ja przepraszam, że cie w taki sposób postąpiłem
-dobrze nie mówmy już o tym
-a właśnie chce cie zaprosić na kolacje
-no ale jak ja wyglądam?[spojrzałam po sobie, wyglądałam okropnie]
Saccer zaśmiał się
-Kochanie dla mnie zawsze jesteś piękna
-nie żartuj sobie daj mi godzinkę
-ok będę czekał
Pobiegłam do mojej jaskini, tam uczesałam się, odświeżyłam, ubrałam w ładne ciuchy no i po ponad godzinie byłam gotowa.Saccer sumiennie na mnie czekał.
-Już jestem gotowa
-wyglądasz oszołamiająco!
-dziękuje [spojrzałam na Saccera on też wyglądał bardzo elegancko]
-No to idziemy!
Saccer kazał mi zamknąć oczy i prowadził mnie za rękę.W końcu mogłam otworzyć oczy.W tle leciała romantyczna muzyka a miejsce wyglądało tak:
Saccer przybliżył się do mnie.
-Kochanie wszystkiego najlepszego z okazji walentynek[ pocałował mnie]
(Saccer?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz