-Wiesz bardzo... bardzo mi przykro -wyznał i podszedł bliżej -Pozbierałaś się po tym?
-Na początku było ciężko. Ciągle budził mnie ten jeden obraz.
Zakrwawionej Rose. Było mi tak źle, że kilka razy chciałam popełnić
samobójstwo. Trzymał mnie tu Death, z którym jestem bardzo mocno
związana i nie mogę odebrać mu życia. Wszyscy w watasze myśleli, że to
ja ją zabiłam i po kilku dniach od jej morderstwa chcieli mnie posądzić.
Musiałam uciekać. Zabiliby mnie. Po miesiącach tułaczki znalazłam te
watahę. Myślałam, że umrę zanim znajdę nowy dom. Około 4 dni temu
obudziłam się z tego koszmaru. Nie czułam już tej pustki w sercu
-przerwałam na chwilę ten monolog- Niektórzy mówią, że gdy umrzemy mamy
wieczność. Wiesz, że nigdy w to nie wierzyłam? -ciągnęłam- Wieczność
jest na ziemi, ale trzeba mieć dla kogo żyć. Życie to tylko pewna część
naszego istnienia, to tylko nasze 5 minut, które dostajemy. Pamiętaj, że
trzeba je wykorzystać jak tylko to możliwe -zakończyłam i zobaczyłam
małą łzę, która powolnie spływała po jego pyszczku. Zupełnie
niespodziewanie wtulił się w moją pierś. Stałam jak słup soli, bo nie
myślałam, że moje wywody do niego dotrą.
<Trevligt?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz