Jakoś nie mogłam być twarda i obojętna wobec tej wadery. Miała na mnie
jakiś dziwny wpływ. Nie rozumiałam tego, ale wiem, że byłam silniejsza.
-Hej -powiedziałam i podeszłam do niej. -Jesteś z mojej watahy? -zapytałam nie zważając na jej wcześniejsze pytania.
-Cześć... Tak, znaczy chyba tak -trochę się jąkała. Nie ufała mi.-Jak mnie znalazłaś i dlaczego cię zobaczyłam po przebudzeniu?
-Spałam po drugiej stronie, ponieważ bardzo się najadłam po polowaniu i
nie chciało mi się wracać do jaskini. Wstałam o świcie i postanowiłam
się jeszcze trochę pobłąkać. Przeskoczyłam zaspę i prawie wylądowałam na
tym konarze. Rozpłynęłam się i zmaterializowałam niedaleko Ciebie. Już
miałam sobie gratulować refleksu, jednak uciszyłam się, bo zobaczyłam
ciebie. Podeszłam i miałam dylemat. Zabić czy zostawić? -roześmiałam
się.- Postanowiłam poczekać i zdecydować, gdy nie będziesz spała. Nie
widzę najmniejszej przyjemności w zabijaniu śpiącego. No i tak w skrócie
to tyle, aż do teraz -zakończyłam.- Teraz opowiedz mi o sobie i
przekonaj, abym cię nie zabiła -znów się roześmiałam z mej złośliwości,
tego jednak mnie nie pozbawiła.- No dalej. Tylko nie uciekaj.
<Soleil?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz