-Tak już częśćpozwiedzałem....
-Aha...powiedziała z uśmiechem
-To może ja już pójdę i nie będę przeszkadzał..
Popatrzyłem się na Magnolię i pobiegłem przed siebie...
Biegnąc lasem natknąłem się kolejny raz z kolei na Valixy..
-Przepraszam za nieuwaę..
-Ależ Santo nic się niestało mimo kilku siniaków...powiedziała
z uśmiechem bez uazy...
Uśmiechnąłem się do niej i podałem łapę podnąsząc ją....
-Dziękuję chłopcze....A tak wogóle gdzie tak pędziłęś...
-Ahh....sapnąłem.Może usiądzmy bo to długa historia...
-Dobrze. powiedziała Valixy
-A wię tak....Zwiedzając teren natknąłem się na Magnolię
i postanowiłem jej podziękować dającróże a na to chyba źle przyjęła
i powiedziała....
-Co takiego..z chęcią wysłucham..
-Pwiedziała że ma męża i chyba źle to pojęła....
(Valixy?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz