- Nie rozumiem.- zrobiłam głupią minkę.- Czemu miałbyś mi coś zrobić? Po
z tym poradziłabym sobie nawet z tobą. Nie dam sobie zrobić krzywdy!-
Zaśmiałam się Jednak zaraz spoważniałam- wyczułam zająca, był znajomy.
Byłam pewna że to Lolek. Zaczęłam się nerwowo rozglądać.
- Coś ci jest?- zapytał Kazan- Może głodna jesteś? Właśnie wyczułem
zająca.- Wilk podkradł się do krzaków już miał za nie wskoczyć, ale nie
wytrzymałam- krzyknęłam. Co na chwilę zmyliło basiora, jednak mój mały
pozbawiony węchu przyjaciel wyszedł z krzaków. Kazan już prawie miał go w
zębach kiedy odepchnęłam go.
- Ej co robisz?
- Zostaw go.
- Ale to może być nasza przekąska...- ciągnął basior.
- Po moim trupie!- krzyknęłam, a raczej jęknęłam.
- O co ci chodzi?
- Bo... Bo ja znam mowę zajęcy, no i to są moi przyjaciele. Oj nie jadam zajęcy i tyle!
Kazan siedział z dziwną miną. Ja położyłam się i schowałam przerażonego
zajączka łapami i przykryłam głową, by go uspokoić. Kazan nadal siedział
i milczał.
- No nie bój się. No już. Lolek już nic ci nie grozi.- mówiłam do
zajączka- Ej... Kazan... Żyjesz? Powiedz coś. – zapytałam, a on usiadł
przy mnie.
Kazan? (sorki że dopiero teraz, ale wcześniej jakoś tak nie zauważyłam :P)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz