wtorek, 3 kwietnia 2018

Od Slasha c.d. "Nowy, niespodziewany gość"


Otworzyłem oczy, bo poczułem jak ktoś mnie szturcha w nos. Ujrzałem szczenię z czerwonym sierpem księżyca przy oku. Warknąłem, żeby odgonić mały, biały kłębek sierści. Wilczyca tylko usiadła przede mną i wlepiła we mnie swoje niebieskie oczy. Zasłoniłem się skrzydłem i ponownie zamknąłem oczy. Szczeniak nie odpuścił i zaczął skakać po mnie. Taka mała, a taka wredna. Wilczyca miała około dwóch tygodni.
-Slash, będzie trzeba znaleźć coś do jedzenia – powiedział Arak. Powoli podniosłem się do góry. 
-Nie wiem, czy zauważyłeś, ale nie potrafię produkować mleka – warknąłem. Wąż przez chwilę przyglądał mi się, nie rozumiejąc co mam na myśli. Przewróciłem oczami, a on dopiero wtedy załapał.
-No tak, to malutka wilczyca. Jednak będzie musiała przeżyć bez mleka. Ty idziesz, czy ja? – zapytał. 
-Zostań z małą, ja coś poszukam – odpowiedziałem i czułem jak ściska mi się żołądek. Stanąłem na krawędzi skały. Zamieć skończyła się, więc prawdopodobnie teraz łatwiej będzie znaleźć jakąś ofiarę. Skoczyłem w dół, rozkładając skrzydła. Jednak zanim zdążyłem unieść się w powietrze wpadłem w jedną z zasp. Wygramoliłem się z niej szybko i poleciałem przed siebie. Uniosłem się wysoko. Długo patrolowałem okolicę, jednak nie było żadnej żywej duszy. 
Zaczynało się ściemniać, a ja nadal nic nie upolowałem. Nagle dojrzałem brązowy punkt w śniegu. Podleciałem do tego obiektu, którym okazała się sarna. Nie wierzę. Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu, chociaż w rzeczywistości to na pewno nie wyglądało jak uśmiech i z dużą prędkością rzuciłem się na łanię. Chwyciłem ją za szyję, łamiąc kark i pognałem do jaskini. 
Na miejscu zastałem ciekawy widok. Biały kłębek atakował Araka. Wilczyca wydawała się taka szczęśliwa. Rzuciłem między nich sarnę. Szczenię od razu rzuciło się do jedzenia. Uśmiechnąłem się w duchu i również przystąpiłem do posiłku. 
-A widzisz? Może i szczenię, ale jak głodne to zje wszystko – oznajmiłem i szturchnąłem mojego towarzysza. Pokiwał głową w odpowiedzi. 
Po skończonym posiłku udaliśmy się w głąb jaskini. Usiadłem przed jeziorkiem. Ciała martwej wadery nigdzie nie zauważyłem.
-Co z nią zrobiłeś? – zapytałem.
-Musiałem coś, żeby mała nie musiała patrzeć na ciała swojej matki, które się rozkłada. Pozbyłem się w skuteczny sposób. Nie, nie zjadłem jej – odpowiedział. Rozpaliłem ognisko na środku. Nawet nie mając drewna, czy innych rzeczy udało mi się to. Żywioł ognia bardzo się przydaje. Nagle mała waderka wskoczyła do wody. Szybko zareagowałem i od razu wskoczyłem za nią. Chwyciłem ją za sierść i wyciągnąłem na brzeg. Mała wytrzepała się i zawarczała na mnie. Popchnąłem ją nosem, a ta przewróciła się na bok. Podniosła się szybko i zaczęła ciągać mnie za sierść przy klatce piersiowej. Dmuchnąłem na nią, a powiew powietrza sprawił, że poturlała się do tyłu.
-Slash, nie sądzisz, że trzeba jej nadać jakieś imię? – zapytał Arak. Spojrzałem na niego i pokiwałem głową. Fakt, trzeba. 
-Tak, ale każde imię wynika z czegoś, a nie wiemy jeszcze nic o niej – odpowiedziałem. Położyłem się i westchnąłem. Wilczyca podbiegła do mnie i położyła się pomiędzy mną, a wężem. Patrzyłem cały czas na nią swoimi czerwonymi oczami. 
-Dziś pełnia – oznajmił towarzysz. 
-Trochę mi poświeci z oczu – zaśmiałem się.
Po kilku godzinach ze szczeliny w jaskini księżycowe promienie padły prosto na naszą trójkę. Moja lewa łapa zaczęła od razu świecić, tak jak każdej nocy, ale dodatkowo z moich oczu wydzielało się światło w postaci dymu. Takie samo, gdy wpadnę w furię. Wilczyca przebudziła się i otworzyła swoje niebieskie oczy, z których również zaczął wydobywać się dym, tylko o innym kolorze – niebieskim. Również sierp przy jej prawym oku zrobił się tak jakby bardziej krwisty. 
-Arak, obudź się. Arak! – warknąłem, ale wąż nie zareagował nawet. Podpaliłem jego skórę, co poskutkowało. 
-Co ty robisz?! – syknął, a ja skinąłem głową na waderkę.
-Moon. Tak będzie miała na imię – powiedziałem, a szczenię podeszło do mnie i wtuliło się w moją klatkę piersiową. Odruchowo zasłoniłem ją pierzastym skrzydłem, bo prawe skrzydło, skrzydło nietoperza było mniej delikatne. W tamtym momencie poczułem w środku coś dziwnego, coś czego nie potrafię opisać, ale to było bardzo miłe uczucie. Zamknąłem oczy i odpłynąłem do krainy Morfeusza.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz