Pożegnałam
się z basiorem i oboje poszliśmy do swoich jaskiń. Mohadu jeszcze
był wstrząśnięty wydarzeniami z przed kilku godzin, więc kazałam mu się
położyć spać. Oczywiście mnie nie posłuchał i poleciał gdzieś. Ja
postanowiłam coś zjeść, akurat dziwnym trafem w mojej jaskini znalazła
się łania. Wystarczyło tylko spojrzeć jej w oczy i już leżała martwa, po
skonsumowaniu zwierzyny, położyłam się na jednej ze skał i długo
jeszcze myślałam. W końcu udało mi się zasnąć. Rano leżał przy mnie
zabity dzik a obok niego stał Mohadu. Podziękowałam mu za dostarczenie
pożywienia i zjedliśmy dzika na pół. Smok zaproponował mi przechadzkę,
chętnie się zgodziłam i ruszyliśmy w głąb lasu. Rozmawialiśmy o różnych
sprawach i o dziwo dużo się śmieliśmy. W borze roi się od wielu stworzeń
od jednorożców po centaury. Po drodze mijaliśmy parę wilków, mimo
krótkiego czasu spędzonego tutaj, poczułam się jak w domu. Przypomniały
mi się dobre stare czasy z moją rodziną i znajomymi wilkami.Razem z Mo
dotarliśmy do rzeki. Postanowiłam się napić, czułam że ktoś mnie
obserwuje, ale nikogo nie dostrzegałam. Po chwili ujrzałam dwukolorowe
oczy i już wiedziałam, że to Nakidai. Basior wyszedł z ukrycia i zaczął
iść w moją stronę.
< Nakidai >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz