Udało mi się trafić do tak przyjemnego miejsca i nazwać go domem, ale
mimo wszystko czułam smutek bo tutaj kończyła się moja wędrówka i będę
mogła tylko czekać na coś nowego. Oczywiście czasem będę gdzieś szła,
ale nigdy tak daleko jak wcześniej. Ciężko westchnęłam wciągając
tutejsze powietrze dużym haustem. Nie było jeszcze dla mnie w pełni
znane tak samo jak tutejsze tereny i członkowie watahy, w tej chwili nie
mam na co narzekać i niepotrzebnie wyprzedzałam myślami teraźniejszość.
Siedząc w swojej jaskini i nic nie robiąc czułam się trochę przybita
dlatego uznałam, że przejście się było by najlepszym wyborem. Przyjemne i
ciepłe promienie popołudniowego słońca zaczęły muskać moją sierść gdy
tylko wystawiłam łeb z groty. Często mi mówiono, że moje towarzystwo
jest podobne do uczucia, które teraz zafundowała mi ta wielka gwiazda
wisząca nade mną jakby czuwała nad wszystkim. Mimowolnie się
uśmiechnęłam krocząc lekko po leśnej ściółce. Cieszył mnie fakt, że inny
postrzegali mnie w tak pozytywny sposób. Udało mi się natrafić na
rzekę, która z tego co wiedziałam przepływała przez cały teren watahy.
Fakt ten sprawiał, że bynajmniej nie czułam się jakoś dumna z tego
odkrycia, w końcu z pewnością nie jest trudno tu trafić. Podchodząc do
brzegu dostrzegłam jak zwodnicze jest jej koryto i z lekkim wahaniem
przystanęłam kawałek od krawędzi rzeki. Woda płynęła łagodnie i
nieśpiesznie, a patrzenie na nią sprawiło, że momentalnie moja głowa
stałą się pusta i wolna od wszelkich myśli. Ogarnął mnie błogi spokój,
który tak uwielbiałam pozwalając na całkowite odprężenie się. Położyłam
się na ziemi i kontynuowałam swoją obserwacje nurtu rzeki do momentu, w
którym usłyszałam czyjeś kroki.
- Witam - odruchowo rzekłam odwracając głowę w stronę źródła odgłosu
<Ktoś się skusi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz