-Em..to było bardzo, bardzo dziwne. -pomyślałam i wzięłam sztylet.
Patrząc na niego stwierdziłam, że jest tępy. Tępy jak ten Viper i ta jego siostrunia. Co ona sobie myśli? Że niby ja i ten młot? Przecież to zwykły oszołom, kto chciałby z nim być, na pewno nie ja. Ja jestem samotnikiem, phi.
Jak go dorwę to mu co nieco powiem i tej jego siostruni też.
***
2 dni później wyszłam ze szpitala, powietrze było rześkie i przyjemne. Niebo błękitne jak nigdy dotąd przyprawiło mnie o dobry humor.
Zachwycając się pogodą pokierowałam się w stronę swojej jaskini. Postanowiłam iść na skróty. Moja krótsza droga do domu była przez rzekę, od ostatniego razu poziom wody znacznie się podwyższył. Spojrzałam na drewnianą kładkę, nie była w najlepszym stanie.
-Może by tak zawrócić i nie ryzykować? Woda to nie żywioł z którym się igra..-powiedziałam sama do siebie, lecz mimo niepewności ostatecznie weszłam na kładkę.
Z początku wszystko było okej, drewno trochę trzeszczało i było wilgotne, wszystko zaczęło się wtedy, gdy jedna z desek była na tyle spróchniała, że zwyczajnie się złamała..Skoro jedna się złamała, to złamały się i pozostałe, poczułam jak napływa do mnie gorąco. Już miałam wpadać do wody, lecz wtem ktoś wyciągnął do mnie łapę i wciągnął mnie na drugi brzeg.
Odetchnęłam głęboko i otarłam pot z czoła. Rozejrzałam się i ujrzałam kogo? Vipera! Tego samego basiora, któremu miałam wygarnąć po wyjściu ze szpitala..Nadarzyła się okazja.
-Ah, witaj Touko, miło cię widzieć.
-Daruj sobie, dzięki za to i cześć. -powiedziałam przygryzając wargę.
-Już idziesz? Dopiero co cię uratowałem, z resztą znowu?
Przewróciłam oczami i rzuciłam się na niego.
-Słuchaj kmiotku, gdybym chciała mogłabym poderżnąć ci gardło, wkurzasz mnie i twoja siostrunia też. Ona sugeruje, że niby mnie i ciebie coś łączy.
-A nie łączy? -wtrąciła się Tytania.
Widząc ją zeskoczyłam z Vipera depcząc mu po brzuchu.
-Nie. -powiedziałam i obrażona odeszłam od tego towarzystwa.
<Viper? >
Patrząc na niego stwierdziłam, że jest tępy. Tępy jak ten Viper i ta jego siostrunia. Co ona sobie myśli? Że niby ja i ten młot? Przecież to zwykły oszołom, kto chciałby z nim być, na pewno nie ja. Ja jestem samotnikiem, phi.
Jak go dorwę to mu co nieco powiem i tej jego siostruni też.
***
2 dni później wyszłam ze szpitala, powietrze było rześkie i przyjemne. Niebo błękitne jak nigdy dotąd przyprawiło mnie o dobry humor.
Zachwycając się pogodą pokierowałam się w stronę swojej jaskini. Postanowiłam iść na skróty. Moja krótsza droga do domu była przez rzekę, od ostatniego razu poziom wody znacznie się podwyższył. Spojrzałam na drewnianą kładkę, nie była w najlepszym stanie.
-Może by tak zawrócić i nie ryzykować? Woda to nie żywioł z którym się igra..-powiedziałam sama do siebie, lecz mimo niepewności ostatecznie weszłam na kładkę.
Z początku wszystko było okej, drewno trochę trzeszczało i było wilgotne, wszystko zaczęło się wtedy, gdy jedna z desek była na tyle spróchniała, że zwyczajnie się złamała..Skoro jedna się złamała, to złamały się i pozostałe, poczułam jak napływa do mnie gorąco. Już miałam wpadać do wody, lecz wtem ktoś wyciągnął do mnie łapę i wciągnął mnie na drugi brzeg.
Odetchnęłam głęboko i otarłam pot z czoła. Rozejrzałam się i ujrzałam kogo? Vipera! Tego samego basiora, któremu miałam wygarnąć po wyjściu ze szpitala..Nadarzyła się okazja.
-Ah, witaj Touko, miło cię widzieć.
-Daruj sobie, dzięki za to i cześć. -powiedziałam przygryzając wargę.
-Już idziesz? Dopiero co cię uratowałem, z resztą znowu?
Przewróciłam oczami i rzuciłam się na niego.
-Słuchaj kmiotku, gdybym chciała mogłabym poderżnąć ci gardło, wkurzasz mnie i twoja siostrunia też. Ona sugeruje, że niby mnie i ciebie coś łączy.
-A nie łączy? -wtrąciła się Tytania.
Widząc ją zeskoczyłam z Vipera depcząc mu po brzuchu.
-Nie. -powiedziałam i obrażona odeszłam od tego towarzystwa.
<Viper? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz