-Nowe stado, nowy początek... - wyszeptałam siedząc pod
zaśnieżonym drzewem - ...ale jak ja się tu odnajdę?
Nie mając ciekawszych rzeczy do robienia bez najmniejszego
namysłu popędziłam przed siebie prosto do lasu na krótkie polowanie. To zawsze
mnie uspokaja w chwilach zakłopotania i nie mogę ukryć, że widok krwi zwierzyny
na białym, skrzypiącym puchu sprawia mi przyjemność. Wpadłam do lasu jak
torpeda, ale u jego progu jakbym znikła… Cisza… Sztuka polowania jest niezwykle
trudna, lecz mimo ta ja opanowałam ją niemalże do perfekcji. Gdy wchodzi się do
domu twojej przyszłej ofiary trzeba zachowywać się niczym duch… Nie można dawać
oznak życia… Poruszałam się bezszelestnie wypatrując jakiejś sarny. Wyczuwałam
niepokój, jakby ktoś mnie śledził, ale ostatnio dosyć często mi się to zdarza. Po
chwili dostrzegłam ruszający się w oddali punkt i od razu wyobraziłam sobie tam
moją kolejną ofiarę. Pomknęłam w tamtym kierunku, a widząc w oddali jelenia obrałam
go sobie na mój cel. Szybko znalazłam idealne miejsce do obserwacji, z którego
najłatwiej mi będzie dopaść zwierzynę. Ciągle czułam na sobie czyjś wzrok.
Przyszedł ten moment – za chwilkę zaatakuję… Zawsze w chwili przed atakiem
wyobrażam sobie mojego ojca tuż przy moim ramieniu. To dodaje mi otuchy, bo w
końcu to on nauczył mnie sztuki polowania.
- Dasz radę, dasz radę… - szeptałam sobie cichutko pod nosem
– Dasz radę…
Tak zawsze on mówił, to znaczy tata. Chwila niepewności – i wystrzeliłam
jak strzała, gdy nagle:
- Dasz radę – usłyszałam i instynktownie krzyknęłam:
- Tata?!
(C.D. Elliot?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz