czwartek, 4 lutego 2016

Od Denisa c.d. Hany

Leżałem na ziemi powalony przez Hanę. Spojrzałem na nią zrezygnowanym wzrokiem, a ta uśmiechała się triumfalnym uśmiechem. Podniosłem się i odwróciłem się plecami.
-Denis? – Zawahała się.
W odpowiedzi wzruszyłem łapami.
-Nie mów, że strzeliłeś focha!- Podeszła w moim kierunku.
Nadal będąc odwróconym do niej tyłem, uśmiechnąłem się pod nosem i gdy odwróciłem się, rzuciłem w kierunku Hany dużą kulę śniegu. Potem  zrobiłem ruch przypominający zarzucenie grzywą.
-No pewnie, że nie.- Uśmiechnąłem się swoim łobuzerskim uśmiechem.
-Ha ha bardzo śmieszne- Zrobiła skrzywioną minę.
Zacząłem się śmiać.- Do twarzy ci z rozbryzganą kulą śniegu na głowie. – Stała niewzruszona. –Ej no nie gniewasz się? – Nadal przypominała lodową rzeźbę, która zjadła parę sekund temu cytrynę.
W bardzo szybkim tempie  Hana  sięgnęła po śnieg i rzuciła w moim kierunku.
Teraz ona miała rozbawioną minę, choć nie powiem ja  też.
-Do twarzy ci z rozbryzganą kulą śniegu na głowie.- Powtórzyła moje słowa.
Przewróciłem oczami, co ją jeszcze bardziej rozbawiło.- No to mamy dwa bałwany.
-No jak się patrzy.- Szturchnęła mnie.- No i widzisz pokonałam cię.- Wypowiedziała te słowa z dumą.
-Gdy by nie twój skok byłbym pierwszy, ale zobaczysz następnym razem ja wygram.
-No powiedz, nie możesz pogodzić się z tym, że przegrałeś.
-Wcale nie.  – Odpowiedziałem  głosem jaki przybierają szczeniaki, gdy  coś zmalują. – Widzę, że wracasz do formy po tym jak Rosalie cię nafaszerowała wszelkimi możliwymi ziołami, czarami…
- Chyba aż tyle tego nie było?- Podejrzliwie przymknęła oczy.
-Oj, ja bym się obawiał, że jednak tyle tego było. – Poklepałem ją po boku. – Te oczy widziały i nie kłamią.- Wskazałem na swoje oczy.
-Doprawdy? – Uśmiechnęła się lekko, prawie niezauważalnie.
-Ehe.- Złapałem trochę śniegu i uroczyłem nim Hanę, nie mogłem się powstrzymać. Wadera zaczęła otrzepywać się z białych płatków.
-Chodź nad te jezioro co ci przedtem mówiłem, może spotkamy tam jakieś kuce  tęczowe i nie tęczowe. A zresztą samo jezioro nie ma nic do zarzucenia. – Wyszczerzyłem się i szybko ruszyłem w kierunku jeziora, które było już niedaleko.  Pozostawiłem tylko za sobą chmurę opadającego na ziemię śniegu. Wadera rytmicznie podążała za mną, coraz bardziej mnie doganiając. Przyspieszyłem.
<Hana xD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz