Diana ostatnio przebywała strasznie dużo czasu na obrzeżach watahy, co jest bardzo niebezpieczne. Mogło się coś jej stać... Właśnie wyruszał patrol i poprosiłem ich, czy mogli by zwrócić szczególnie ta to uwagę... Wiem, może to było bez sensu, bo oni i tak sprawdzają wszystko... Trochę się stresowałem, bo miałem ją zaskoczyć w jej jaskini... i zdecydowałem się na to, a jej nie było... Coraz bardziej się stresowałem, a tyle rzeczy mogło pójść źle...
„W jednym śnie widziałem Cię, trochę jak przez mgłę.
Wyciągnąłem rękę, Ty swojej już nie.
Koszmary senne chcą mnie wystraszyć, zniechęcić,
ale już postanowiłem, że wypowiem to właśnie dziś.
Co się dzieje w mojej głowie to tylko tam.
Mam jednak inne spojrzenie na prawdziwy świat.
Mogę to zrobić przy wszystkich, otworzyć się.
Chociaż wszyscy to widzą daję klucz tylko Tobie.”*
Chodź patrol jeszcze nie wrócił postanowiłem, że pójdę jej szukać...
*nędzna próba szukania*
Po tak długim czasie nie spania naprawdę nie wiedziałem, czy ten teren przynależy do watahy, czy nie, ale poszukałem najbliższej jaskini i położyłem się w niej. Nie mogłem zasnąć, zbyt bardzo się martwiłem.
*rano*
Leżałem i obserwowałem widok za jaskinią. Nagle pojawiła się tam sylwetka wilka. Nie widziałem jego futra, bo stał pod światło. Leżałem i starałem się nie oddychać, ale moja zdolność kamuflażu jest bardzo mała. Wilk przystanął i zaczął słuchać. Czułem się bezpiecznie, ale tylko przez chwilę. Wilk rzucił się za mnie i przycisnął do ziemi i zaczął mnie dusić, ale po chwili puścił mnie i złapał za kark. Zaczęło mi się kręcić w głowie, więc nie protestowałem. Nagle zrobiło mi się słabo i widziałem już tylko czerń. Gdy ciemność się rozproszyła zobaczyłem Dianę i zemdlałem znowu.
<Vinci? Diana?>
Ommm... *życzenia weny się chyba przydały*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz