Te czerwone ślepia wpatrywały się w nas coraz intensywniej, poczułam zgrozę..''Aleś my się wpakowały'', ta myśl przeszywała moją głową na wylot.
-Co teraz?! - szepnęłam waderze do ucha.
-Musimy uciekać, tu jest ich lęgowisko, nie wiadomo ile tu ich jest.
Zdążyłyśmy uciec z jaskini jeszcze zanim te potwory zdołały nas całkiem okrążyć. Zbiegłyśmy z gór jak poparzone, łańcuch czarnych cieni wlókł się za nami. Nie wiedziałyśmy w którą stronę uciec, więc mimowolnie każda pobiegła w swoją stronę.
Akuma pobiegła w stronę lasu, lecz ja ruszyłam w stronę kotliny. Sama nie wiedziałam dokładnie gdzie jestem. Jako, że nie znałam tych stworzeń i nie umiałam się przed nimi bronić, nie zostawało mi nic innego, jak ucieczka.
Po godzinie pościgu, jaki urządziły mi demony, udało mi się ostatecznie je zgubić. Ukryłam się w jakiejś starej kaplicy. Na myśl o tym, że mogą być tu ludzie wzdrygnęłam się. Na szczęście nie było ich tam, nawet jeżeli spotkałabym tu ludzi, nie musiałabym się ich obawiać, bowiem byli by to mnisi. Tych coś wywiało, tak czy owak cieszyłam się z tego powodu.
***
Szybko rozejrzałam się po kaplicy, była niewielka lecz przytulna. Pełna starych malowideł, kadzideł i innych dziwnych rzeczy. Słyszałam jak cienie szeptały coś o szatanie, jednocześnie okrążając budynek. Zamknęłam i uszczelniłam okna i drzwi. Nie chciałam nieproszonych gości. Będąc sama w kaplicy czułam dziwną mannę, łapy pulsowały mi. Weszłam do jakiejś sali, było tam mnóstwo ławek, duży stół oraz mnóstwo jakiś symboli. Na tym wielkim stole, leżała wielka i zakurzona księga. Była bardzo ładna, oprawiona w skórę i napisana była czytelnie i ze szwajcarską dokładnością.
-Ci mnisi to porządni ludkowie. -powiedziałam sama do siebie.
Wertowałam kartki księgi, jakbym szukała odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Po paru godzinach lektury, dowiedziałam się co to za miejsce, o czym mówi i przeciw czemu działa.
-Lek, na szatana..-spojrzałam w stronę chrzcielnicy.
Pobiegłam w stronę jednego pokoju i otworzyłam szafkę nocną, wyjęłam bukłak i nalałam tam wody święconej.
Dokładnie o 4, otworzyłam zakneblowane wrota kaplicy i ruszyłam poszukać Akumy. Oczywiście szłam do samego Lucyfera, wiedziałam, że osłabiona wadera, na pewno osłabnie robiąc swój ''uśmiech'', co będzie gratką dla tych nędznych cieni.
<Akuma? Co się z tobą działo w tym czasie? Co się stanie, kiedy dotrę do piekieł bram? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz