Silver
obudził mnie strasznie rano i ku mojemu wielkiemu przerażeniu
powiedział, że dziś wspinamy się na drzewa. Wyobraźcie sobie, o
szóstej rano budzą Cię i i mówią, że będziesz się uczyć
chińskiego. Nie do końca jeszcze przytomny poszedłem za Silverem
do jesiennego lasu.
*W
lesie*
Dobra
wspiąłem się, ale półprzytomny Ksame nie wie, że z drzewa potem
trzeba zejść. Właśnie odkryłem, że mam lęk wysokości. Uparłem
się, że nie zejdę, albo Silver ewentualnie mnie zdejmie. Nagle zza
pagórka wychyliły się różowe uszy. Wspiąłem się wyżej, by
zobaczyć czy to Diana. Przednia połowa ciała przeważyła i
zacząłem spadać. Diana zaczęła się śmiać. Czerwony ze wstydu
usiadłem i czekałem na Silvera, co powie.
-Też
chcesz poćwiczyć?
-Mogę...
-To
chodź. Teraz będziemy biegać. 3, 2, 1... START!
W
powietrze wzbił się tuman liści i piachu. Uciekliśmy mu. Nie to,
żebym go nie lubił, ale nie lubię się uczyć. Po prostu. W
momencie zahamowałem i zrobiłem fikołka. Diana zatrzymała się
kilka metrów dalej.
(Diana?
Awww liście :3)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz