W jaskini pojawiło się jeszcze parę Deucalionów, zdaje się, że były już ostatnimi, które niedawno przedostały się przez osłonę. Patrzyłam się na te szkaradne istoty, które tępym wzrokiem spoglądały gdzieś, szczerząc paszcze i żyjące tylko dla tego, że są żądne czyjejś duszy lub krwi. Hana spojrzała na mnie przerażonym wzrokiem.
-Co robimy? Uciekamy?- powiedziała spanikowanym głosem
-W tym samym momencie do jaskini wparował Denis i posłał w ich stronę swoją włócznię, rozbłyskło światło i huknęło uderzenie mocy.Gdy blask zniknął wszystkie wrogie bestie leżały na ziemi.. Szkarady wydobyły z siebie ciche jęki, a potem obróciły się w czarny proch i zniknęły. Basior podniósł włócznię i otarł ją z lepkiej mazi. Potem uśmiechną się swoim typowym uśmieszkiem i odezwał się.
-Cześć mamo,cześć Hana. Co tam?
-Dobrze, że przyszedłeś.- Hana odetchnęła.
-Właśnie ścigałem te szanowne grono i na chwilę straciłem je z pola wzroku, ale jak widać odnalazłem je na powrót.
-Widziałeś gdzieś Roksi?
-Denis zawahał się chwilę, po czym odrzekł- Widziałem i słyszałem, no nieźle poradziła sobie siostra z tymi potworami.
-I?
-Co i? I nic, biegłem za tymi, które tu przybiegły.Nie miałem czasu na pogawędki.
W wejściu jaskini pokazała się Roksi i łapała oddech po swojej gonitwie.
-O wilku mowa- zaśmiał się Denis
-No Hana powinnaś być już zdrowa, zniszczyłam tego, kto chciał zawładnąć twoją duszą.- Rzuciła się na swoje posłanie.
-Roksi musimy pójść i umocnić jeszcze pole chroniące.- Podeszłam do niej.
-Trzeba to zrobić już?
-Najlepiej by było.- Na jej twarzy pojawił się lekki grymas, ale zaraz potem podniosła się i wstała.
- A skoro Hana już jesteś zdrowa to co powiesz na jakiś spacer albo wyścigi?
-Nudzi ci się?- Hana zaśmiała się.
- W tej chwili owszem.- Denis zbliżył się do Hany i nadstawił uszy.
-To my idziemy naprawić pole ochronne, a wy róbcie sobie co chcecie. - Roksi skierowała się do wyjścia.
-To idziesz, czy zamierzasz cały dzień tu przesiedzieć?- Denis wyciągną łapę w oczekiwaniu na odpowiedź.
(Hana?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz