czwartek, 17 września 2015

Od Raz'a cd. Daiki lub ktoś inny przy deucalionach

(Jak u mnie walka? Spoko, a czemu pytasz? XD)
Uff... Magnolia ocaliła nam skurę w ostatniej chwili. Gdyby nie ona to...
było by źle po prostu. Nakazała nam pobiec do wnęki powstrzymać Deucaliony. Z dziwiłem się, że nie wzięła jeszcze kogoś bo nie wydawało mi się żeby ktoś oprócz mnie i jej i ewentualnie Denisa był z nimi obeznany. Ale mimo wszystko ruszyliśmy na bitwę.
~~~~~~~~Już przy granicy~~~~~~~~
- Tam są !!!- wykrzyknął Denis pokazując małą armię Deucalionów. Od razu ruszyliśmy do ataku. Ja jak najszybciej się oddaliłem by skorzystać że swojej techniki walki. Przypominało to przechodzenie pioruna od obiektu do obiektu. W rzeczywistości były to szybkie teleporty za przeciwników i zabijanie ich z zaskoczenia.
~~~~~~Gdy walka się rozkręciła~~~~~
Zobaczyłem Daiki nieradzącą sobie z trzema bestiami. Szły w szyku. Rozpędziłem się i wykopałem do przodu pierwszego, który wpadł na kolejnych i zebrała się ich kupka. Daiki wybrała wodę z chmury i chlusnęła w podnoszące się Deucaliony. Spostrzegłem Magnolię przywaloną przez jednego z tych potworów.
-Pomóż Magnolii, a ja zobaczę czy nie przeszły w lesie. - powiedziałem. Daiki tylko przytaknęła i ruszyła na pomoc Magnolii. Pobiegłem szybko do lasu. Zobaczyłem tylko jednego Deucaliona ale jak tylko podbiegłem do niego, zrezygnował z przechodzenia. I tak go zaatakowałem. Przeszedłem przez granicę. Z nim walczyło się ciężej. Jeden  Deucalion w pełni sił równa się pięciu tym co przeszły. Odskoczyłem od jego szarży gryząc go w ogon. Teraz już spokojniej podszedł a ja zmieniłem taktykę. Zaczęłem tak szybko teleportować się w różne miejsca wokół niego a gdy był już zupełnie zdezorientowany zatopiłem w nim kły. Kiedy upuściłem jego ciało na ziemię usłyszałem melodię. Dochodziła z głębi lasu. Bardzo lubię słuchać muzyki, tworzyć jej nie umiem tylko nucenie mi wychodzi. Nie zważając wszedłem do lasu za muzyką. Przypominała mi coś słyszałem ją już kiedyś, jak byłem bardzo bardzo mały. Melodia z lutni była coraz głośniejsza. Do tego usłyszałem jakiś śpiew w języku mi nieznanym. Treść piosenki była niezrozumiała, a jednocześnie tak jasna i bliska. Biegłem za dźwiękiem aż dotarłem do skały, na której siedziało coś z dymu, miało lutnię, która sama grała i śpiewało. Wyglądało jak biała wilczyca z dymu. Podchodziłem już wolniej i przysiadłem pod skałą. Wschłuchany w melodię nie słuchałem wzywania pomocy od moich kompanów walczących z Deucalionami.
Ton muzyki się zmienił był znacznie szybszy, a pieśń stała się agresywna. Dym zaczął zmieniać kolor na czarny. Dymna wilczyca spojrzała się na mnie swoimi złotymi oczami i wykrzyczała coś. Znikła. Zaczęłem czuć, że coś się we mnie kłebi. Po chwili doznałem uczucia potęgi i mocy. Miałem wrażenie, że mogę przenosić góry myślą. Zauważyłem swoje odbicie w kałuży. Wyglądałem inaczej.
 http://rs1177.pbsrc.com/albums/x343/xX-Lostsoul-Xx/My%20pics/Blackandgoldwolf.png~c200
Miałem ochotę coś komuś zrobić. Chciałem oglądać cierpienie i śmierć.
W swoich zupełnie czarnych oczach zobaczyłem żądzę zniszczenia.
Pobiegłem do miejsca bitwy.
~~~~~~~~~Na polu bitwy~~~~~~~~
Deucaliony ciągle nacierały. Podbiegłem i jedną myślą sprawiłem, że mroczna energia dosłownie zmiotła je wszystkie.
Zobaczyłem, że obok mnie stoi wilczyca. Daiki? Chyba. Podszedłem warcząc, a ona cofała się przerażona. -Tak bój się mnie! Uciekaj i tak nie zdołasz!!!- pomyślałem na głos. Zaraz? Czemu ją jej chcem coś zrobić? Co się że mną dzieje?! Nie zdążyłem pomyśleć jakiś potężny cios spadł na moją skroń i upadłem.
(Daiki? Ktoś z pola bitwy?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz