-Coś cię gryzie?
-Nie, dlaczego?
-No nic, po prostu widzę, że jeszcze ani raz się nie uśmiechnęłaś.
-Tak jakoś, za to pani promienieje i tym daje pani światu radość i jest jego nade dużo, że ja nie mam potrzeby się uśmiechać.
-Każdy uśmiech jest potrzebny, nie dla świata, ale dla samego siebie Prim.Ale chyba trudno się uśmiechnąć gdy nie mamy na to poparcia, chęci i przyczyny.
-Może co do okoliczności mógłby się ukazać, choćby z takiego powodu, że znalazłam watahę, ale jest dobrze jak jest, da się żyć bez tej krzywizny na pysku.
-Można...
-Chodź Prim, musisz złożyć podpis w Wielkiej Księdze Watahy Wilków Dobra i w tedy chyba już wszystkie formalności załatwione.
-Dobrze
Ruszyłam w stronę Jaskini Alf, a za mną podążała Primros, cały czas milczała, a słyszalne były tylko nasze kroki, ocieranie łap o topniejący śnieg. Weszłyśmy głównym wejściem i szłyśmy w głąb jaskini krętymi korytarzami.W końcu dotarło do nas jarzące światło księgi.Przyłożyłam do niej swoją łapę i wypowiedziałam słowa zaklęcia.Księga otworzyła się na pustej stronie.Wskazałam Prim by ona też położyła łapę.Pojawił się rozdział "Primros" i zaczęły ukazywać się litery, układające się w historie wadery.Ona stała w osłupieniu, a jej oczy wydawały się nieobecne jak ona sama, wydawało się jakby widziała to o czym pisała księga.
-Prim zanurz łapę w tym atramencie i przyłóż tutaj.
Gdy przyłożyła łapę księga i oczy wadery zaczęły jaśnieć, ta chwila jakby wciągnęła Prim i gdy światło zaczęło blednąć wzdrygnęła się.Spojrzała na mnie pytająco.
-Wizja?
(Primros?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz