Powiesiliśmy na ścianie obraz, a po jaskini rozeszła się woń kwiatów z bukietu.Zostawiliśmy Blackiego, ale do towarzystwa przyprowadziłem mu Karidalusa i wyszliśmy z jaskini. Mam nadzieję, że nie zrujnują jaskini, a Blacki będzie spokojnie leżał, choć to prawie nie możliwe, ale mówiłem Karidalusowi by spokojnie sobie posiedzieli i nie wariowali, bo Blacki jeszcze nie jest do końca zdrowy.Wzięliśmy sztalugi i farby i poszliśmy na wzgórze na, którym było widać panoramę watahy.
-No to co, malujemy pejzaż zimowy?
-ok, ale czy farby nam nie zamarzną?
-spokojnie, nie zamarzną, to specjalne farby na zimę, odporne na temperatury, Roksi pomogła mi udoskonalić recepturę
-No dobrze.Ale czekaj, czekaj... to ona pewnie ci pomogła z tym zapachem do kwiatów?
-Troszeczkę. Ona wybrała odpowiednie kwiaty i pomogła przenieść ich zapach do obrazu.A ja wymyśliłem, zrobiłem czary mary i proszę. - szeroką się uśmiechnąłem, wręcz wyszczerzyłem zęby
-To malujemy? -odwzajemniła uśmiech
-Malujemy.
Rozciągnęliśmy płótno na sztaludze i pędzle poszły w ruch.Oczywiście nie obyło się bez pomalowania siebie nawzajem.Gdy obraz był skończony byliśmy cali w farbie o różnych kolorach.Zaczęliśmy się śmiać z siebie.
-A teraz Kejsi ty będziesz moja modelką
-no ok
-I jak podoba ci się nasz obraz? O stań tam koło drzewa, tylko uważaj bo zaraz z tej gałęzi runie śnieg!
(Kejsi?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz