Przyszłam i nie ukrywam, że na początku się wystraszyłam. Było tu wiele
wilków, a ja? Samotna. Nikogo nie znałam. Nie wiedziałam nawet gdzie się
udać. Wtedy zauważyłam rzekę... Normalnie czułam wstręt do wody, ale ta
była jeszcze częściowo zamarznięta. Postanowiłam pójść wzdłuż niej i
zobaczyć gdzie dotrę. Szłam parę godzin myśląc "Czy ta rzeka ma gdzieś
koniec?". Szczerze mówiąc zwątpiłam w to... Uszłam jeszcze trochę i moim
oczom ukazał się czerwono-czarny basior.
- Co? Zabłądziliśmy - powiedział kpiąco nieznajomy
- Nie. Wiem gdzie idę. Spadaj. - odwarknęłam.
- Serio? Wyglądasz na niezbyt ogarniętą... - powiedział śmiejąc się
szyderczo. Tym razem nie wytrzymałam. Te same słowa powtarzała mi kiedyś
Seph. Dodając przy tym, że jestem nikim. I nagle znowu więź...
"Ale z niej idiotka... Naprawdę niby taka świetna przewodniczka, a nie
umie znaleźć prostej ścieżki... Jak się nie pospieszymy może być już za
późno"
Tak. Ta więź polegała na tym, że nagle zaczynałam przez jakiś moment
słyszeć myśli siostry. Towarzyszył mi przy tym ostry ból głowy. Zgięłam
się w pół.
- No co? Księżniczka złamała paznokieć czy może grzywka się popsuła? - spytał znów prześmiewczym tonem. Teraz nie wytrzymałam.
-Słuchaj Bloodspill ja NIE WIEM co Ci zrobiłam, ale mógłbyś się ode mnie
odwalić? - nawet nie miałam pojęcia skąd wiedziałam jak ma na imię.
- Bo co? - i w tym momencie doszło do samozapłonu. Znowu. Miałam już
tego dosyć. A basior jakby jeszcze tego było mało zrzucił mnie do
wody...
- Co ty do mnie masz do cholery?
<Bloodspill?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz