Taa poszłam nad jezioro by bawić się z 2 miesięcznym futrzakiem. Od tego momentu nie chcę mieć dzieci, a jak by już były to trzymane na smyczy i w kagańcach wrrr.
- Gdzie są Twoi rodzice - zapytałam
Mały wzruszył ramionami.
Posłałam mu niezłe spojrzenie i odeszłam, a ten jak głupi merdał ogonem i się śmiał.
W sumie fajny ironiczny szczeniak, ale nie miałam ochoty na zabawę, miałam ochotę porozmawiać z kimś. Jakąś dziewczyną, waderą, która by mnie zrozumiała i wysłuchała. Basiory są tylko ulotne, a przyjaciółki zostają na zawsze.
Poszłam do swojej jaskini i szybko ułożyłam się w kłębek, by jak najszybciej odpłynąć w błogą nicość.
Rano ktoś zapukał do mojej jaskini, wychyliłam żółty łeb zza drzwi. Przetarłam oczy i ziewnęłam.
Nie był to szczeniak...
<Kto to był?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz