niedziela, 8 grudnia 2013

od Nekare do Kazan'a

Przytuliłam się do niego.
- Ja ciebie też...- szepnęłam słodko.- Ale chodźmy już do... ciebie...
- Do domu- wtrącił
- Yhym... bo jestem zmęczona.
- Dobrze, chodź.- powiedział, szliśmy kawałek, ale po jakimś czasie zaczęłam ,,zasypiać na stojąco. Kazan wziął mnie wtedy na plecy i zaniósł do jaskini. Na miejscu, doczołgałam się na swoje posłanie. Lolek spał, a Vanya siedziała w kącie z obrażoną minką- nie miałam siły jej przepraszać. Kazan ułożył się na swoim kocyku- nie mogłam na to patrzeć. ,,Jest u siebie w domu i leży na jakimś cienkim kocyku."- myślałam. Za chwile przyszło mi coś do głowy...
- Kazan...
- Tak?.- zapytał
- Zimno mi...- jęknęłam. On wstał zszedł z koca, podniósł go i wytrzepał porządnie, po czym przykrył mnie nim. ,, Grrr nie do końca o to mi chodziło..." Teraz musiałam patrzeć na Kazana leżącego na... podłodze, a nie na kocu. ,,Jeszce lepiej, hym..." Poleżałam chwilę, a zaraz...
- Kazan...?
- Tak?
- Nadal mi zimno...- znów jęknęłam. Basior wstał i wyszedł z jaskini. ,,Co on znów wymyśli?" Kazan wrócił z drewnem, mocą rozpalił niewielkie ognisko. ,, Oh, chłopaki! Jeżeli dziewczyna mówi wam dwa razy z rzędu że jej zimno, to nie chce żebyście ją czymś przykryli tylko żebyście ją przytulili!" Byłam już naprawdę śpiąca.
- Już lepiej?- zapytał troskliwie. Ja przywołałam wiatr, który zdmuchnął ognisko.
- Kazan!- krzyknęłam, wyswobodziłam się z koca,a ten zerwał się i zrobił dziwna minę.- Chodź tu.- powiedziałam głosem stanowczym,pewnym siebie i nie znoszącym sprzeciwu. Wilk podszedł.
- O co chodzi?- zapytał.
-Tu!- powiedziałam wskazując miejsce obok siebie na posłaniu. On niepewnie usiadł, a później położył się sztywno obok mnie. Popchnęłam go delikatnie, tak że położył się na boku.
- Co robisz?- znów zapytał
- Układam się do snu. Wiesz... Jak sobie pościelisz tak się wyśpisz... Czy jakoś tak...- odpowiedziałam kokosząc się. W końcu umościłam sobie wygodny dołek. Położyłam głowę na boku Kazana i znów zaczęłam układać sobie miejsce tyle że teraz w jego sierści na głowę.

Kazan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz