sobota, 14 grudnia 2013

Od Nēkaṛē Cd Kazan

Spałam wygodnie, nagle coś mnie obudziło. sama nie wiem co- nie był to hałas, ani zapach, ani nic innego- po prostu COŚ. Zerwałam się, rozejrzałam- nigdzie nie było Kazana. Nie wiem czemu ale serce zaczęło mi strasznie kołatać. ,,Już wiem... To nie był sen... Tylko wizja..." Wybiegłam z jaskini. Rozejrzałam się. ,,Miało tu być zawalone drzewo!"- myślałam. ,,Moje wizje zawsze się sprawdzają!" Zawołałam wiatr.
- Gdzie on jest?!- krzyczałam
- Pod drzewem.
- Ale gdzie to drzewo?! Nic nie widzę!- krzyczałam, a wiatr oddalił się w kierunku lekkiego, niemalże nie zauważalnego wzgórka. Domyśliłam się o co chodzi. zaczęłam kopać i wiatrem rozgarniać śnieg. Najpierw poczułam zapach, a później ujrzałam samego basiora. Drzewo było zbyt ciężkie... i jeszcze śnieg. Nie było czasu. Mocą zwaliłam ziemię pod pniem, a ten wpadł do ogromnej dziury. Teraz pozostał problem samego transportu skostniałego Kazana do jaskini. Pobiegłam po koc, położyłam wilka na kocu i zaczęłam ciągnąć za jego drugi koniec. Zajęło mi to dużo czasu- Kazan nie należny do najmniejszych, a ja nie jestem żadnym siłaczem.
W jaskini po wtarganiu basiora na posłanie, z trudem rozpaliłam ognisko. Przykryłam Kazana stertą kocy, położyłam się obok niego. Chciałam pójść po lekarza, ale wiedziałam że w taką śnieżyce nie dojdę. Leżałam obok niego i lizałam jego lodowate łapy. ,, A co jeśli połamało mu żebra? Może się wykrwawić. Albo już nie żyje? Chociaż nie, oddycha... Ale słabo!"
- Kazan! Obudź się... Proszę...- Jęczałam liżąc go po pyszczku.- Słyszysz?! Wstawaj!

Kazan? Obudź się...
<ps. Sorki że tak długo, ale myślałam że już odpisałam :P>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz