Valixy odeszła z Bezimiennym, ja poszłam do swojej jaskini.Otworzyłam ciemną szkatułkę a z niej rozbłysło się światełko, te światełko było światłem medalionu, wielkiej mocy.
Nie chciałam go włączyć do swojego życia, ale chyba nie mam wyjścia i muszę przyjąć co mi podarowano z mojego narodu.Największa moc życia.Jest parę najmocniejszych mocy świata: moc życia, moc śmierci, moc żywiołów i galaktyki, nie jestem pewna czy jakiejś nie ominęłam.Ale te są mi najbardziej bliskie.Taką oto moc otrzymałam lecz nie chciałam by prowadziła me życie, bo jeszcze byłam za młoda.Teraz gdy już jestem starsza jestem gotowa.Valixy też ma taką moc tylko jej moc to moc żywiołów i galaktyki, Valtor posiada moc śmierci, okrutna wielka moc. Odziedziczona moc, której nie ujawniałam, bo nie chciałam.... ciężko mi o tym mówić dlaczego... niektórzy wiedzą dlaczego lub się domyślają, powiedzieć mogę tylko że to z powodu najbliższej mi osoby.
Założyłam medalion, wypowiadając przy tym słowa które znałam od urodzenia, które musiałam znać, słowa magiczne. Po tym łańcuch na medalionie pękł, rozbłysło światło, czułam jak moc przechodzi prze zemnie i wnika do serca, poczułam w łapach taką dziwną energię.Medalion stał się niewidzialny, bo tak jakby wnikł we mnie, uwolniła się z niego moc, która była zamknięta przez tyle lat. Później światło zanikało i nie było już takie ostre.Musiałam się oswoić z tym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz