To
co powiedział nie dotarło chyba do mnie do końca. Znowu byłam
zaskoczona i nie wiedziałam co powiedzieć. Właściwie zatkało mnie i
chciało mi się płakać. To co powiedział było piękne. Po policzku
spłynęła mi łza.
- Nie płacz... Proszę...- mówił, a ja uśmiechnęłam się przez łzy. - Czy ja wyglądam na taką... którą trzeba by było chronić?- Zapytałam żartobliwie, Kazan chciał mi już cos odpowiedzieć, ale zbliżyłam się do niego i pocałowałam go w policzek. Popatrzyłam mu w oczy, uśmiechał się. Przytuliłam się do niego. - Ja ciebie też... – Nic innego nie mogło przejść mi przez gardło. Byłam taka szczęśliwa, po raz pierwszy od momentu kiedy zostałam rozdzielona z braćmi, czułam się bezpiecznie. Chwilę później usłyszałam strzał, potem kolejny. Kazan zerwał się i najeżył, ja złapałam go z całych sił za łapę. - Uspokój się! Zabiją cię. - Ale... - I tak nic nie zrobisz. Nie możemy używać mocy przeciwko ludziom.- powiedziałam wyglądając zza progu jaskini. Zobaczyłam trzech ludzi z bronią, stali bardzo blisko wejścia do mojej jaskini, ale na szczęście byli zajęci szukaniem ustrzelonego jelenia w trawie. Kazan? |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz