Nawet moje futro bolało. Słyszałam miarowy oddech leżącego obok mnie Tristana. Rosa lekko drzemała zwinięta w koncie. Biedaczka musiała do późna czuwać nad nami. Próbowałam poukładać sobie wszystko w głowie. Szczegół za szczegółem, scena za sceną. Nieskończoną ilość razy próbowałam rozwiązać zagadkę jaką była epidemia. Na próżno. Moje ciało zaprotestowało przeciw przebywaniu w tej samej pozycji od dłuższego czasu. Rozprostowałam lekko zdrętwiałe łapki. W tym czasie basior zaczął się lekko pocić i skamleć. Bałam się że obudzi waderę. Przez chwile patrzyłam to na jedno to na drugie nie za bardzo wiedząc co zrobić. Spanikowana słysząc coraz głośniejsze pojękiwania prawie z automatu połączyłam mój umysł z Tristana.
Znalazłam się wewnątrz koszmaru. Inaczej tego nazwać nie mogłam. Wokół skulonej ze strachu sylwetki wilka krążyła cała rzesza innych bynajmniej nie przyjacielsko nastawionych. W powietrzu mieszała się woń strachu i przemocy. Złapałam delikatnie wilka w centrum za skórę na karku. Zdawał się mnie nie zauważać, był całkowicie skupiony na wielkim wręcz wyolbrzymionym wilku stojącym przed nim. Może to i dobrze, pomyślałam podnosząc dusze basiora coraz wyżej i wyżej. Z wolna powracaliśmy do rzeczywistości. Tristanowi zajęło to znacznie mniej czasu niż mnie. Kiedy powróciłam on był już na dobre wybudzony i patrzył w głąb pomieszczenia z lekka ulgą.
- koszmarny sen. - wyszeptałam nie chcąc obudzić wciąż drzemiącej wadery.
- tak. - odszepnął w moich myślach samiec. Lubiłam szczerze tą drogę porozumiewania się. Znacznie intymniejszą od zwykłej rozmowy. Oparłam pyszczek o jego pysk czując na koniuszku nosa jego wyjątkowo miękką i jedwabistą sierść. Może to z powodu choroby, osłabienia, niepewnych czasów czy sama nie wiem czego, ale czułam się dobrze będąc blisko niego. Wydawał się lekko zdziwiony moim zachowaniem i bliskością.
(Przepraszam że krótkie ale jeszcze nie czuje się za dobrze)
<Tristan, Rosa?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz