Robiło się coraz to zimniej. Śnieg sypał nieustannie, zamieniając tereny watahy w białe i ciche pustkowie. Coraz trudniej było o zwierzynę i bezpieczne miejsce do spania, poza własną norą, gdzie i tak nie czuło się w pełni bezpiecznie. Zwierzyna padała, nękana dziwną choroba. Pozostawione truchła, których nawet kruki nie chciały ruszyć, z wolna gniły. Zanieczyszczając ziemię i wody gruntowe.
- Sama nie wiem, czy czasem to nie sprawka zanieczyszczonej wody - Trudno było to teraz stwierdzić.
Dobrze, że temperatura zaczynała się obniżać. Spowolnieni to procesy rozkładu, a pozostałe przy życiu nie zarażone stworzenia, emigrowały z terenów watahy do nowych miejsc.
-Może uda się powstrzymać to paskudztwo. - pomyślałam. - Jedyny minus to głód.
Wielki głód i strach przed spożyciem zarażonej jednostki. Mogłam bez trudu teleportować się do innego miejsca, ale bałam się, że stanę się źródłem nowego ogniska zarazy. Co tu dużo kryć, od paru dni obserwowałam u siebie te same objawy, co u pierwszych ofiar pomoru. Jeszcze jakoś trzymałam się na nogach i próbowałam szukać informacji. Łączyłam się z duszami dopiero co umarłych stworzeń, ale one nie wiedziały nic konkretnego, poza tym co już sama wiedziałam.
Ranek 3 dni po zarażeniu był jednym z najgorszych. Moje objawy świadczyły o tym, że nie zostało mi za niewiele czasu. Z niewiadomych dla mnie przyczyn choroba postępowała u mnie szybciej niż u innych. Postanowiłam przestać zgrywać odważną i samodzielną. Resztkami sił wlokłam swoje ciało w kierunku jaskini uzdrowicielki, które z wolna opadało coraz to niżej i niżej aż zaczęłam szorować pyskiem w śniegu. Nie miałam już czym przeć na przód. Siły mnie opuściły więc jedyne co mi pozostało to skupić się na tyle mocno by stworzyć pod sobą portal prowadzący wprost do niej.
- czemu o tym wcześniej nie pomyślałam? - wypominałam sama sobie. Chyba źle wykalkulowałam coś, ponieważ moje ciało wylądowało na czymś miękkim i dziwnie znajomo pachnącym.
- Kto...? -zdołałam jeszcze usłyszeć głos należący o ile się nie mylę do Tristana. Nie usłyszałam reszty, moje ciało stoczyło się bezwładnie z przyjemnej miękkości wprost na twardą podłogę.
<Tristan, Rosa?>
Wracam jeśli wciąż mnie chcecie ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz