-Twoją waderą?- zapytałam pod nosem, spojrzałam na niego- Twoją? Zawsze...- Uśmiechnęłam się i liznęłam po pyszczku.
- To co? Wracamy?- zapytał po dłuższej chwili.
- Nieee... Zostańmy jeszcze trochę...- marudziłam
- Robi się ciemno...- zaczął, ale mu przerwałam.
- No i co? Jak jesteś ze mną to się nie boję.- uśmiechnęłam się i wskoczyłam w pole kwiatów, zaczaiłam się. Kazan zaczął mnie szukać. Kiedy stanął do mnie tyłem wskoczyłam mu na plecy. Przewróciłam go.
- Nie rób mi tak więcej.- powiedział zrzucając mnie z siebie, położył na mnie łapy i przytulił się.
- Ale jak? Tak?- i zaczęłam się wyrywać żeby znowu mu uciec, jednak Kazan mnie nie puścił.
- Ty wariatko...- powiedział pieszczotliwie. Liznęłam go w policzek.
- Oj nie denerwuj się...- wyswobodziłam się i położyłam obok basiora.- Ale... Co mi zrobisz jak mnie złapiesz?!- Zapytałam i zerwałam się, gotowa do ucieczki.
- Chcesz się ganiać?
- Tak.- odparłam zuchwale z uśmiechem.
- Ale wiesz że to się może dla ciebie źle skończyć?- zapytał żartobliwie
- Czyżby?- zapytałam i uciekłam, Kazan ruszył za mną. On był szybszy, ale ja za to zwinniejsza. Długo się ganialiśmy, aż w końcu się zmęczyłam i Kazan złapał mnie z łatwością. Skoczył na mnie, sturlaliśmy się z górki, kiedy się zatrzymaliśmy, zobaczyłam że leżę na plecach, a Kazan leży na mnie. Przyglądał mi się z uśmiechem.
- To co mi zrobisz?- zapytałam dysząc ze zmęczenia.
Kazan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz