Przytarganie tych dyń kosztowało mnie sporo wysiłku.
Odstawiłam ostatnią na bok i czekałam na Silvera. Szaman przyszedł do mnie pół godziny po
zebraniu dyń.
- Nieźle się z tym uporałaś...- powiedział donośnym głosem.
- Dziękuję, Silver. - wychrypiałam.
Basior odwrócił się do mnie ogonem i odszedł w stronę
jaskini. Popatrzyłam na niego, aż zniknął w lesie. Było beznadziejnie, bo jak zwykle nie miałam
co i z kim porobić. Smutno mi się zrobiło. Znałam tylko Silvera. Czasem w
jaskini mogłam zauważyć Ksame, ale on tylko do Diany. Wstałam i potrąciłam
dynię łapą. Zatoczyła kółko i wpadła do norki królika. Wpadłam wtedy na pewien
pomysł...
*Rano*
Wstałam i posprzątałam swoją jaskinię. Ksame jak zwykle się
gdzieś krzątał. Potrącił mnie lekko łapą.
- Sorry - mruknął i oddalił się w stronę jaskini Diany.
Wróciłam do swoich dyń i przygotowanej wcześniej
"marmolady". Sięgnęłam po
pierwszą dynię. Podstawiłam ją dokładnie w miejscu w którym Szaman przyjmował
gości. pierwszy lepszy wilk powinien sie złapać. Jednak z jaskini nie wszedł
byle jaki wilk...Silver trafił łapą w moją marmoladę, a wiedząc czyja to
sprawka rzucił nią dokładnie we mnie. Nie był jednak wściekły. Wręcz
przeciwnie. Silver był uśmiechnięty. Oddałam mu. I tak wojna trwała kilka
minut, dopóki nie zauważyłam Ksame.
Odstawiłam następny pocisk na bok. Ksame przyglądał nam się ze
zdziwieniem:
- Co robiliście? - zapytał widząc brudnego szamana.
- Nic - posłałam mu spokojny i lekko złośliwy uśmieszek.
Po tym wszystkim odeszłam do jaskini. Może dzień, wcale nie był taki stracony?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz