sobota, 12 września 2015

Od Raz'a cd. Daiki lub Denis albo Magnolia

-Daiki!!!--wykrzyknąłem kiedy ją znalazłem. Zauważyłem obok Denisa.
-Denis jak dobrze, że też tu jesteś!-powiedziałem kiedy go zobaczyłem.
~~~~~~~~Pół godziny temu~~~~~~~
-Yyhhh.- westchnąłem gdy się obudziłem. Poszukałem wzrokiem Daiki żeby ją powitać. Ale okazało się, że jestem sam. Wstałem powęszyłem i znalazłem jej trop. Powoli nim pobiegłem. Po jakimś czasie byłem już w lesie. Nie wiem jakim cudem, ale trop się rozdzielił. Po chwili wybrałem prawy trop i pobiegłem głębiej w las. Biegłem już jakieś kilka minut gdy zauważyłem coś dziwnego. A mianowicie grupę Deucalionów. Tak grupę. Nie jednego. Około 15. Bardzo cicho podszedłem bliżej, żeby im się przyjrzeć. Byłem już tak blisko, ale wdepnąłem w kałuże. Chlust zwrócił ich uwagę. Rzucili się na mnie. Narobili mi głębokich ran i otruli halucynogennym jadem. Wyrwałem się i zacząłem uciekać ku granicy. Zaczęły się halucynacje. Najgorsze chwile z mojego życia widziałem przed oczami, tylko dużo gorsze. W pewnym momencie Deucaliony zatrzymały się. Tu musiała być granica. Położyłem się i starałem się odgonić te wizje, już mi wychodziło gdy spostrzegłem, że jeden Deucalion przeciska się przez pole chroniące tereny watachy. Myślałem, że to halucynacja, męczył się niesamowicie, ale przeszedł. Był wyraźnie osłabiony i widać było, że nie ma już tych możliwości co przedtem. Wstałem i dostałem silnego kopa w żebra. Podniosłem się i szybko teleportowałem za niego. Przegryzłem mu ścięgna na udach i po chwili przez obojczyk moje zęby dostały się do tchawicy. Zapomniałem jak smakuje ich krew. Taka gożka i zimna. Kiedy go dobijałem nie zauważyłem dwóch Deucalionów przeciskających się przez barierę. Podeszły do mnie bliżej i przyparły do drzewa. W momencie ich skoku na mnie, zmieniłem się w ducha. Obydwa walnęły o twardy pień. Zmaterializowałem się za nimi i jednemu przegryzłem aortę, a drugi padł po wyrwaniu płuca. Kolejne się przebijały.- Nie dam rady ich zatrzymać, nie w takim stanie- pomyślałem. Spostrzegłem suche drzewo. Zaczęłem w nie uderzać z rozpędu. Po paru uderzeniach upadło miażdżąc przy tym Deucaliona, któremu za bardzo się spieszyło do zabijania. Miałem nadzieję, że jest tylko jedną dziura i ją zatkałem, ale i tak trzeba komuś powiedzieć. Poszukałem tropu Daiki. Znalazłem i pobiegłem ile miałem sił w nogach.
~~~~~~~~~~~~Teraz~~~~~~~~~~~
-Co się stało? I co ci jest? Sturlałeś się po wzgórzu owinięty w krzaki kolczaste?!-zapytał Denis.
-Deucaliony!!! Zaczęły się zbierać w grupy i nauczyły się przechodzić przez granicę!!!--wykrzyknąłem. Denis nic nie powiedział oprócz.
-Musimy powiedzieć Magnolii.- wszyscy w trójkę pobiegliśmy do jaskini królowej.
~~~~~~Po paru minutach biegu~~~~~
-Wchodźcie ja popilnuję wejścia- powiedział Denis. W środku zobaczyliśmy odwróconą Magnolię.
-Magnolii!!!- krzyknęliśmy wspólnie.
-Deucaliony! Formują się w grupy! Nauczyły się przechodzić przez granicę!!!-razem przekazaliśmy wiadomość. Magnolia  się odwróciła i okazało się, że nie ma swojego kwiatu. Zaczęła podchodzić do nas z dziwnym uśmiechem wręcz złowieszczym.
-M-magnolio?!!- wykrzyczeliśmy przestraszeni.
(Yeah i come back. Daiki? Denis? Magnolia(ta prawdziwa)?)

1 komentarz:

  1. Tutaj mogę ewentualnie napisać o emocjach Daiki, bo Magnolii jeszcze nie zna... || Daiki

    OdpowiedzUsuń