Wyszłam z jaskini nie wyspana, było zimno i wszędzie widziałam czerwone liście.
"Dzisiaj sobie nie popływam..." pomyślałam, i poszłam sobie coś upolować
"ciekawe, czy zwierzęta jeszcze się nie schowały...". usłyszałam za
sobą szepty. Jedyne co udało mi się ułowić to "jakaś dziwna dzisiaj jest
ta Hana..". Zapomniałam o uśmiechu! Więc uśmiechnęłam się od ucha do
ucha (a to jest wieelki uśmiech) i już nie słyszałam żadnych cichych
rozmów. Zaczęłam biec do lasu po jakiegoś zająca. Po drodze widziałam
rzekę pokrytą już lodem.
"Szkoda, może rozbiję ten lód?" Podniosłam łapę, nagle lód rozbijał się i
stawał się coraz cieńszy i cieńszy... Ucieszyłam się. Wreszcie mogę
zobaczyć tą piękną błyszczącą wodę! Podeszłam do niej, napiłam się
trochę z niej i znowu podniosłam łapę. Gdy woda leciała już nad moją
łapą, dmuchnęłam na substancję. Słońce wyszło spoza chmur, a krople wody
leciały na promienie. Pojawiła się tęcza przelewająca się wszystkimi
kolorami świata. Było pięknie! Na mojej buzi pojawił się uśmiech.
-Wow, fajnie to zrobiłaś- usłyszałam obok siebie ciepły męski głos
Popatrzyłam się na stronę, skąd dobiegał głos. Tam stał niebieski basior
z bransoletą na łapie. Poczułam w środku ciepło, gdy nagle ZA sobą
usłyszałam głos tym razem wadery
-Chodź Insidios, wataha nas czeka, nie było nas tam długo...
Nie wiem kto to był. Tajemnicza wilczyca spojrzała na mnie i się spytała:
-Jak masz na imię?
-Hana - Uśmiechnęłam się
-Aha- powiedziała wadera
-A ty?- spytałam się wilczycę
-Roksi-odpowiedziała, a potem zwróciła się do Insidiosa- to ja idę
-Dobrze-powiedział Insidios
I tak właśnie się zaczęła moja przygoda...
<Insidios?>
:3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz