Szedłem sobie spokojnie brzegiem rzeki. Musiałem znaleźć kilka
składników do eliksirów, bo powoli zaczynało mi ich trochę brakować. Na
drugim brzegu ujrzałem drzewo, a na nim niebieski mech. Oceniłem
odległość. Za szeroka rzeka, trzeba płynąć - powiedziałem cicho do
siebie - chyba dam radę jeszcze użyć mocy..
Przypiąłem torbę mocniej i bliżej ciała na wszelki wypadek i skupiłem
się wydobywając z siebie lekką iskrę magii. Woda w rzece zaczęła lekko
wirować i podnosić się. Maleńka platforma wystarczyła, aby przedostać
się na drugą stronę bez moczenia w większej mierze łap i torby.
Skoczyłem na wodną platformę i powoli zacząłem przesuwać się do
równoległego brzegu. Kiedy w końcu się udało postanowiłem trochę
odsapnąć i rozłożyłem jedzenie na małym kocyku, który służył często za
deskę do krojenia, lub podstawkę pod eliksiry, aby nie zmieszały się z
roślinami. Po chwili przygotowań przystąpiłem do posiłku który składał
się głównie z roślin, bo zwykle szkoda czasu i energi na polowanie.
Nagle ujrzałem wilczycę pędzącą ze wzniesienia wprost na stado jakichś
zwierząt. Chyba bizonów. Postanowiłem szybko pozbierać manatki i pomóc
jej trochę, a kto wie? Może uraczy mnie kawałkiem zdobyczy. Po bardzo
krótkiej chwili byłem gotowy do marszu, a w głowie już miałem smak
świeżego mięsa. Udało mi się dobiec akurat kiedy wadera była tuż przy
zwierzęciu, ale ten cały czas się od niej oddalał. Stanąłem mu na
przeciw. Ten próbując mnie wyminąć wpadł w poślizg, ale jednak jakimś
trafem udało mu się ominąć pazury. Goniliśmy go razem po obu stronach.
Pozwoliłem wilczycy poczynić honory i to ona wykonała śmiertelny cios.
Kiedy zwierzę już leżało na ziemi powoli podeszłem do niej.
- Witaj! Jestem Insidios!
- Witaj Insidiosie, jestem Draggy. Co cię sprowadza do nas?
- Jestem podróżnikiem i przybywam zza krainy niczyjej.
- Przybyłeś dość długą drogę
- A i owszem, ale spokojnie jeśli masz jakieś przeciwskazania nie zabawię tu dłużej.
- Nie martw się, możesz z nami zostać na jakiś czas.
- To bardzo miło, ale czy nie będzie żadnego kłopotu? Czy alfy mnie przyjmą? Podróżnicy nie są zbyt mile widziani w watahach
- Chyba się zgodzą - powiedziała wadera z lekkim uśmiechem, uznałem to za przyjazny omen - jesteś głodny?
- Owszem od kilku miesięcy nie jadłem mięsa
- Jak tyle przeżyłeś?!
- Głównie przy życiu trzymały mnie rośliny
- Czyli jesteś zielarzem?
- Raczej nie tak bym się nazwał, ale czemu nie?
<Draggy?> Nie mam już pomysłu :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz